Turniej rycerski w Szydłowie
-
DST
15.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
12:00min/km
-
VMAX
7:30min/km
-
Temperatura
35.0°C
-
Aktywność Chodzenie
Potem taka sama trasa w drugą stronę , plus szwędanie się po Szydłowie...razem wyszło 15 km
Trzeci dzień mini wyprawki w Góry Świętokrzyskie . Dziś dzień bez rowerowania , ale za to idę do Szydłowa na coroczny turniej rycerski . Od kilku lat, chciałem zobaczyć ten turniej i wreszcie się udało . Wstaję około 8 , śniadanie i ruszam piechotą do Szydłowa . Na początek idę asfaltem przez Korytnicę a potem odbijam w drogę biegnącą poprzez sady i pola aż do Szydłowa . Po jakimś czasie asfalt się kończy i idę drogą polną , przed Szydłowem znów asfalt . Następnie wchodzę na drogę główną i do Szydłowa już rzut beretem . W jedną stronę wyszło coś około 6,5 km .
Zanim turniej się zacznie, większość jego uczestników uczestniczy w paradzie po ulicach Szydłowa . Potem cała kawalkada udaje się do kościoła Św Władysława na Mszę Św . Po mszy znów mała parada po ulicach miasteczka a potem wszyscy udają się na plac gdzie rozgrywany będzie turniej .. Tu jeszcze chwila przygotowań, przemowy miejscowych biurokratów itp .
I wreszcie zaczyna się turniej . Na początek inscenizacje walk przygotowane przez Słowackich rycerzy z grupy Cohors Preslov . Inscenizacja bardzo fajna i dowcipna . Potem na scenie pokazywane były tańce dworskie . Po tańcach swoje umiejętności pokazywali rycerze na koniach . Wreszcie nadszedł czas na właściwy turniej rycerski . Tu walki były nie udawane . Każde starcie trwało po minucie a przegrany odpadał z turnieju . Pierwszy raz widziałem takie walki i bardzo mi się one podobały . Należy się prawdziwy podziw dla wszystkich uczestników turnieju i pokazów za to że wytrwali w swoich zbrojach i strojach w tym strasznym upale . Poza pokazami i walkami organizowane były też różne konkursy dla publiczności . Ja w tym czasie miałem czas na pochodzenie po całym Szydłowie i pozwiedzanie jego zabytków . Miedzy czasie też udało się coś zjeść i kupić coś zimnego do picia bo jak wspomniałem grzało strasznie .
W końcu nadszedł czas aby wracać na nocleg . W Szydłowie powoli kończyły się interesujące mnie pokazy a miały zacząć się jakieś koncert gwiazd disco polo co mnie nie interesowało . Wróciłem więc tą samą droga do Korytnicy ."
Droga do Szydłowa , poprzez pola i sady ...trochę asfaltu..."
...potem droga polna"
Śliwki powoli dojrzewają...ta okolica słynie w całym kraju z uprawy śliwek"
Docieram do Szydłowa"
Parada ulicami Szydłowa uczestników turnieju "
"
"
Konie odpoczywają w cieniu a reszta uczestników turnieju poszła na Mszę Św "
"
Obóz rycerski"
Przywitanie uczestników turnieju"
Scena przed ruinami zamku"
A na scenie pokazy tańców dworskich"
Ruiny zamku Szydłowskiego"
"
Pokazy jazdy"
"
"
I walki rycerskie ...te inscenizowane i te prawdziwe"
"
I powrót do Korytnicy...w oddali widać pasma Jeleniowskie i Łysicy "
Mini Wyprawka w Góry Świętokrzyskie...na szczyt Łysej Góry
-
DST
90.00km
-
Teren
2.00km
-
VMAX
48.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugi dzień mini wyprawki w Góry Świętokrzyskie . Po upalnym dniu poprzednim szybko usnąłem ale wcześniej nastawiłem budzik na 7 aby o 8 już wyjechać w trasę , na dziś też zapowiadano upał i to jeszcze większy więc im wcześniej wyjadę tym lepiej . Celem dzisiejszej wycieczki ma być zdobycie Łysej Góry i odwiedzenie na jej szczycie Sanktuarium Świętego Krzyża . Chciałbym też odwiedzić klasztor Benedyktynek u stów najwyższego wzniesienia Gór Świętokrzyskich ( Łysica 612 m n.p.m.) czyli popularną Świętą Katarzynę , chciałbym też zajechać do Bodzentyna i tam zobaczyć ruiny zamku ale czuję że ani upał ani dość mocno pofałdowany teren nie pozwoli na tak ambitne plany . Co będzie, okaże się na trasie . Od rana bardzo ciepło a na niebie ani skrawka chmurki . Wyjeżdżam z Korytnicy i kieruję się w stronę Jeziora Chańcza . Kawałek jadę asfaltem przez las a potem dobijam w prawo, przejeżdżam po zaporze wodnej i jadę w kierunku Rakowa . Tam nie potrzebnie wjechałem w miasto bo mogłem minąć to miasteczko obwodnicą ale tak czy tak ląduję na obwodnicy, potem ja opuszczam i jadę w kierunku Łagowa . Teraz już teren robi się co raz bardziej pofałdowany , raz pod górkę a raz z górki ale więcej podjeżdżam niż zjeżdżam . W Woli Łagowskiej natrafiam na fajny punkt widokowy z którego rozpościera się piękny widok na pasmo Jeleniowskie i pasmo Łysogór . Widać też oczywiście Łysą Górę . Teraz jadę fajnie w dół i kilka km dalej jestem juz w Łagowie . Mijam to miasteczko i jadę dalej w kierunku Nowej Słupi . i znów podjazdy i zjazdy . kilka km przed Nową Słupią odbijam w lewo i teraz jadę szeroka droga która biegnie wzdłuż pasma Łysogór . Po swojej prawej ręce mam Łysą Górę . Kilka km dalej znów piękny widok na dalszą część Gór Świętokrzyskich .. W oddali majaczą różne pasma tych gór w tym też pasmo Chęcińskie na którym położone są słynne ruiny zamku . Bardzo chciałbym i tam kiedyś dotrzeć . Teraz zjazd w dół ale nie mogę za bardzo się rozpędzać gdyż za chwilę mam odbić w prawo . Odbijam więc w boczna drogę i jadę w kierunku wsi Huta Szklana . Od tego momentu jadę non stop pod górę tu już zaczyna się wspinaczka na Łysą Górę . . Słońce prazy strasznie a droga wiedzie co raz stromiej . W Gucie Szklanej odbijam na prawo, tu chyba jest najcięższy moment podjazdu pod ten szczyt a przynajmniej ja mam takie odczucie .. Potem znów droga skręca w prawo . Za jakieś 300 metrów będę przejeżdżał przez bramę wjazdowa puszczy jodłowej która w sporej części porasta ten szczyt . Tu już mogą turyści tylko wchodzić lub wjeżdżać rowerem, dla leniwych są też bryczki konne . Zanim jednak wjeżdżam w puszczę , zatrzymuję się przy małych sklepikach położonych tuz przy drodze . Tu turysta może zakupić różne pamiątki lub coś do jedzenia . Tu robię sobie dłuższy odpoczynek w cieniu . Posilam się i kupuję pamiątki . Potem ruszam dalej . teraz trasa podjazdu wiedzie asfaltem przez las, mimo że podjazd nie jest najlżejszy to jedzie się w cieniu drzew i praktycznie nie odczuwa się tego ze jest stromo . Gdy podjeżdżałem tym podjazdem 2 lata temu jakoś bardziej odczuwałem trud podjazdu . W końcu docieram na szczyt . Tam postawiono ogromna wieżę nadawczą , jest też punkt widokowy na gołoborze . Nie mam jednak jak zostawić mojej Meridy i podziwiać te piękne widoki . Udaję się więc pod klasztor i Sanktuarium Świętego Krzyża . Tu odwiedzam piękną bazylikę w której złożone są relikwie Świętego Krzyża przywiezione tu przez Władysława Łokietka w roku 1306 . Ta piękna późnobarokowa bazylika zbudowana została w latach 1781-1789 a sam klasztor zbudowany na tym miejscu był już w roku 1006 za Bolesława Chrobrego . po pobieżnym zwiedzeniu bazyliki odpoczywam chwilkę w cieniu zabudowań i postanawiam ze szczytu zejść niebieskim szlakiem pieszym . Szlak wiedzie przez las i kończy się przy pierwszych zabudowaniach Nowej Słupi . Zajście z rowerem po tym szlaku , delikatnie mówiąc nie należy do przyjemnych ani łatwych . Głazy, kamienia, korzenie drzew itp przeszkody . Ale jakoś udaje się zejść bez połamania kości i roweru . Jeszcze zjazd asfaltem do Nowej Słupi i udaję się do sklepu po coś zimnego do picia . Tu postanawiam też że w taki upał nie mam szans na dojechanie do Bodzentyna ani do Świętej Katarzyny . O ile nie jestem jakoś szczególnie zmęczony fizycznie to to słonce i temperatura jest zabójcza . Postanawiam wracać do Korytnicy . Przejeżdżam przez Nową Słupię i kieruję się na Łagów, czyli wracam tą samą trasą która przyjechałem . Co prawda znów jest raz w górę a raz w dół ale teraz więcej zjazdów . Docieram do Łagowa i tam robię sobie znów przystanek . Zakupuję pyszne drożdzówki i coś do picia a następnie posilam się w cieniu przy miejscowej fontannie . Potem jeszcze chłodzę ręce w fontannie i ruszam dalej .Dojeżdżam do Rakowa ale szybko mijam to miasteczko i jadę dalej w kierunku Korytnicy . Teraz jezioro Chańcza mijam z drugiej strony i jadę dalej, z upału jakoś przegapiłem zjazd na tamę i musiałem się kawałek wracać . Potem już tylko kilka km do Korytnicy . Jeszcze tylko wizyta w sklepie i wreszcie mogę rozłożyć się na łóżku w pokoju ....
Jutro też mam być upal ale jutro dzień bez rowerowania , idę piechota do Szydłowa na turniej rycerski .
Widok z punktu widokowego na pasmo Jeleniowskie i pasmo Łysicy"
"
"
Widok z innego punktu widokowego na odleglejsze pasma Góry Świętokrzyskich"
"
"
Wieża transmisyjna na szczycie łysej Góry..nie mieści się na jednej fotce więc umieszczam na dwóch :)"
"
Budynki klasztorne na szczycie "
Przepiękna późnobarokowa bazylika pw Trójcy Świetej"
Stara dzwonnica, bazylika i budynki zakonne"
"
"
Na początek zejścia ze szczytu dość przyjemny fragment a potem..z rowerem to masakra"
Ochłoda przy fontannie w Łagowie"
Widok z tamy na Jeziora Chańcza"
"
"
A przed przybyciem zakonników na Łysa Górę można tam było spotkać inne ciekawe osoby :)"
Mini Wyprawka w Góry Świętokrzyskie...dojazd
-
DST
130.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
07:00
-
VAVG
18.57km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaczęło się lato i wreszcie też zaczęła pogoda dopisywać . Postanowiłem więc ruszyć w na mini wyprawkę w Góry Świętokrzyskie . Moim głównym celem jest zobaczeni turnieju rycerskiego w pięknym Szydłowie który ma odbyć się w niedziele . ja ruszam w piątek z rana aby choć trochę uniknąć upału . Wszystko co mi potrzebne pakuję w mały plecak i ruszam około 8 rano . Na początek jadę do Tarnobrzega , tam odbijam w kierunku Baranowa Sandomierskiego . Baranów mijam praktycznie bokiem i jadę dalej w kierunku Padwi Narodowej, tam odbijam w kierunku mostu na Wiśle który znajduje się kilkanaście kilometrów dalej . Z biegiem dnia robi się co raz cieplej ale jadę bez przystanków aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce . W końcu docieram do mostu na Wiśle, zaraz za mostem znajduje się Połaniec który też mijam bokiem i teraz jadę w kierunku Rytwian . Kilka km przed Rytwianami dobijam w las , teraz jadę drogą leśną w kierunku pustelni Złotego Lasu . Jest to klasztor pokamedulski zbudowany w XVII wieku . Przy klasztornych budynkach stoi tez piękny barokowy kościół pw Zwiastowania NMP . Tu robię pierwszy odpoczynek . Zwiedzam piękny kościół , pomieszczenia w których kiedyś zakonnicy mieszkali a dziś znajdują się tam małe muzeum, mała resteuracja , sklepik w pamiątkami . Dla chętnych przygotowano też pokoje noclegowe . Znajduje się tu też piękny ogród a całość otaczają piękne lasy . Wokół cisza i spokój . Trochę odpoczywam i ruszam dalej . Ale zanim wyjeżdżam z lasu odwiedzam jeszcze kapliczkę pw Matki Boskiej Fatimskiej . Z pod drewnianej kapliczki wypływa małe źródełko o nazwie Browarek...niestety nie jest to źródełko piwne, a szkoda bo w taki upał to byłoby coś . Ale zimna woda jest też bardzo dobra . kilka fotek i ruszam dalej . Aaaa....zapomniałbym wspomnieć że na terenie klasztoru i w lasach otaczających klasztor kręcono słynny serial Czarne Chmury . Wyjeżdżam z lasy w Rytwianach i teraz kieruję się na Staszów . Od tej pory droga robi się trochę cięższa gdyż zaczynają się lekkie wzniesienia . Mijam Staszów i jadę w kierunku Kurozwęk . Tu zatrzymuję się przy sklepie, kupuję jagodzianki i coś zimnego do picia . Siadam w cieniu drzew i zjadam moje zakupy . Jeszcze chwila odpoczynku w cieniu bo upał co raz większy i jadę dalej . Odbijam w boczną drogę i kieruję się w stronę słynnej hodowli bizonów . Hodowla tez znajduje się na terenie parku który otacza przepiękny barokowy pałac . Zbudowany on został na miejscu zamku który stał tu od drugiej połowy XIV wieku . Zamek z czasem był przebudowywany aż w końcu w XVIII wieku przekształcił się w rezydencję pałacową . Niestety dziś nie udało mi się zwiedzić ani pięknych wnętrz pałacowych, ani ogrodów ani nie zobaczyłem tych bizonów . Na pewno jeszcze kiedyś odwiedzę to piękne miejsce i poświęcę mu więcej czasu . Ruszam dalej , mijam Kotuszów i za chwilkę jestem już w Korytnicy która jest moim celem . Tu jadę spokojnie przez wieś i szukam agroturystyki w której ma zarezerwowany pokój . W końcu docieram pod właściwy adres, witam się z miłymi właścicielami domu , i wreszcie mogę odpocząć w pokoju . Wypakowuję plecak i rozkładam się ma łóżku . Odpoczywam z 2 godziny ii postanawiam jeszcze odwiedzić piękny Szydłów który znajduję sie tylko kilka km dalej .Ruszam więc i po nie całych 10 km jestem w Szydłowie . To małe miasteczko, prawie całe otoczone jest starymi murami pamiętającymi czasy króla Kazimierza Wielkiego . Jak wspomniałem, miasteczko otoczone jest murami a wewnątrz zachował się stary układ ulic i wiele zabytków . W tym ruiny zamku, ruiny kościoła i szpitala pw Św Ducha , kościół pw Św Władysława , kościółek pw Wszystkich Świętych , skarbczyk w którym teraz jest małe muzeum , jest też stara synagoga która teraz małe muzeum żydów i informacja turystyczna . Upał już ciut zelżał więc szwędam się po tym pięknym miejscu , robię fotki i odpoczywam . Na koniec jeszcze małe zakupy i wracam inną droga do Korytnicy . I wreszcie mozna odpocząć . A jutro wyprawa na Św Krzyż w jeszcze większym upale .
Rutwiany...Pustelnia Złotego lasu...kościół pw Zwiastowania NMP"
"
"
"
Rytwiany...kapliczka pw Matki boskiej Fatimskiej a pod kapliczka wypływa źródełko Browarek"
Źródełko Browarek tworzy mały strumyk"
Strumyk łagodnie się rozlewa, tworząc lekko podmokły teren wokół kapliczki"
Piękny barokowy pałac w Kurozwękach"
Stare budynku stojące w pobliżu pałacu "
Pałac otaczają też piękne i wiekowe drzewa "
Docieram do Szydłowa"
Mury miejsskie które w większości otaczają to miasteczko"
Odpoczynek pod murami miasta"
Brama Krakowska"
Mury i brama od wewnątrz miasteczka"
"
Kościół pw Św Władysława ...Kościół wzniesiono w 1355 r. w miejscu, gdzie stała starsza, drewniana świątynia."
Dzwonnica stojąca obok kościoła ..zbudowana w 1724 roku"
130 km w tym upale to niezły wynik"
Na Wyżynę Lubelską
-
DST
116.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
06:02
-
VAVG
19.23km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
" />
Można powiedzieć że nie miałem praktycznie przerwy zimowej w jeżdżeniu na rowerze i jakoś z końcem czerwca zacząłem odczuwać lekki przesyt , musiałem odpocząć od kręcenia . Odpoczynek trwał ponad tydzień ale czas ruszać dalej w trasy . Tym bardziej że jutro jadę na kilka dni w Góry Świętokrzyskie . Więc dziś ruszam w trasę aby rozkręcić kości i mięśnie . Mim celem na dziś jest skraj Wyżyny Lubelskiej . Ruszam więc po 9 w kierunku Janowa Lubelskiego . Od rana słońce i ciepełko więc jechał się przyjemnie choć non stop pod troszkę uciążliwy wiatr . Po dojechaniu do Janowa, zatrzymuję się na chwilkę przy miejscowej fontannie , chwilka odpoczynku, zjadam banana i ruszam dalej . Od tej pory już trasa pofalowana a na początek non stop lekko pod górę . kilka km dalej odbijam w stronę Andrzejowa . Za Andrzejowem zjeżdżam z asfaltu i jadę droga polną w kierunku Wierzchowisk . Droga pięknie wiję się pomiędzy polami , raz w górę a raz w dół . Na polach dojrzewa zboże poprzetykane różnymi polnymi kwiatami . Te okolice słyną też z upraw malin . Jest ich tu bardzo dużo i sporo już dojrzałych...a ja sobie pod Janowem przypomniałem że zapomniałem pojemnika na maliny :) . No cóż, pozostaje mi tylko się nimi delektować w trasie . Po kilku km dojeżdżam do Wierzchowisk . Teraz mocno w dół i jestem na asfalcie . jadę przez Wierzchowiska ale w pewnym momencie znów odbijam w polne drogi bo zauważyłem że na jednym ze wzgórz uprawia się winorośle . Jest to plantacja należąca do dworu Sanna . Robię fotki i jadę teraz ostro pod górę zacienionym wąwozem . Wjeżdżam na szczyt wzniesienia, tu kończy się utwardzona droga, w właściwie ciągnie się dalej poprzez malutki ale bardzo zarośnięty wąwązik . Jadę więc wzdłuż niego ale po łące . Po kilkuset metrach wreszcie polna droga . I znów jadę raz w górę a raz w dół poprzez pola . Po drodze mijam jeszcze pole golfowe należące do wspomnianego dworu Sanna . W końcu wyjeżdżam znów na asfalt ale tym razem we wsi Antolin .. Teraz jadę w kierunku Wierzchowisk asfaltem i znów raz w gorę a raz w dół . W końcu docieram do Wierchowisk, tam zajeżdżam pod dwór Sanna w którym mieści się hotel . Dla gości hotelu , poza polem golfowym są też inne atrakcje , np mała stadnina koni, jazda autami terenowymi, no i piękny park okalający dwór . Od nie dawna ze wspomnianych winorośli robi się tu ponoć bardzo dobre białe wino które zbiera laury na różnych konkursach . Tu zatrzymuję się w cieniu przy źródle rzeki Sanna . Posilam się i odpoczywam . W końcu ruszam dalej , teraz jadę w kierunku Modliborzyc . Teren powoli się wypłaszcza ale aż do Modliborzyc jest jeszcze pofałdowany . W Modliborzycach dziś się nie zatrzymuję tylko jadę dalej drogą główną w kierunku Zaklikowa . Po kilku km odbijam w boczne drogi i jadę teraz przez lasy lipskie . Wreszcie trochę cienia . Mijam malutkie osady Maliniec i bania i jadę dalej lasem aż do Lipy . Tam dobijam w wąską asfaltówkę i jadę dalej lasem aż do Rzeczycy Długiej . Tu odwiedzam babcie a potem już prosto do domu .
Janów Lubelski ...przystanek pod fontannami "
Lekko pofałdowana Wyżyna Lubelska"
Jadę teraz polnymi drogami..."
Kwiaty polne, zboża..i jeszcze więcej kwiatów "
"
No i hektary malin "
"
Piękne widoki"
"
Wierzchowiska..uprawa winorośli"
Teraz kawałek jedziemy przez łąki"
Wierzchowiska..dwór Sanna"
...i przy dworze wypływają źródła Sanny "
"
Odpoczynek przy źródełku"
Lasy Lipskie..stawy na Malińcu"
"
Lasy Lipskie...Bania...Gminie się chyba kasa przelewa...stawiają witacze w środku lasu"
Niedzielne grillowanie na Łanach
-
DST
100.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:05
-
VAVG
24.49km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, na dziś zaplanowaliśmy grillowanie przy źródlisku w Łanach . Pogoda od rana taka sobie, coś tam słońce przebija się przez ciężkie chmury ale jak na końcówkę czerwca to szału nie ma . Ruszam główna droga w kierunku Zaleszan, tam obijam w boczne drogi i jadę w kierunku mostu na Sanie , za mostem już Radomyśl . Tam ma czekać na mnie Grzesiek . Do Radomyśla jedzie się mi średnio wygodnie bo musiałem w reklamówce tarmosić ze sobą jedno razowy grill . W Radomyślu Grzesiek ładuje go do sakwy więc jedzie się już lepiej . Po drodze okazało się że dojedzie jeszcze Daniel z żoną i przywiozą autem normalnego grilla . Dojeżdżamy w końcu nad źródlisko i rozkładamy się z majdanem . Potem dojeżdża Daniel z żoną a na koniec jeszcze Tomek z Zaklikowa dojeżdża rowerem . Rozpalamy grilla , miedzy czasie nachodzą ciężkie chmury które straszą deszczem , zrobiło się też bardzo chłodno . W końcu grill się dobrze rozpala, pieczemy kiełbaski, kurczaki i ryby . Potem zjadamy wszystko aby się rozgrzać . Na sam koniec imprezy..wychodzi słoneczki i od razu robi się dużo cieplej . Ruszamy teraz w kierunku Gościeradowa, Tomek Grzesiek i ja . Potem dobijamy na Salomin i dalej jedziemy prosto do Zdziechowic . Tam wjeżdżamy na drogę główną i jedziemy prosto do Zaklikowa . W Zaklikowie Tomek i Grzesiek jadą do domu a ja ruszam już sam w kierunku Lipy , potem mijam Rzeczycę Okrągłą a w Rzeczycy Długiej odbijam na Jastkowice . Potem już tyko Pysznica, most na Sanie i jestem w Stalowej Woli .
Łany..pasące się konie, małe i duże ...co raz rzadszy widok"
"
Makowe pola"
Dojeżdżamy na miejsce grillwania"
Nowa maszyna Tomka"
Na szczęście nie musieliśmy korzystać z jednorazowego grilla"
Rozkładamy majdan i czekamy na resztę"
Dojechała reszta i zawaliła stół swoim majdanem"
Poziomki przy źródlisku"
Źródlisko Łany"
"
"
Wracamy..."
Nowa Dęba...Militaria 2015
-
DST
100.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:05
-
VAVG
24.49km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wycieczka do Nowej Dęby na Militaria 2015 . Mieliśmy jechać w czterech ale dwóch Grześków zrezygnowało więc pojechałem tylko z Danielem . Z rana jeszcze nie za ciepło więc trzeba coś ubrać na siebie poza koszulką . jedziemy przez miasto a potem już główna do Przyszowa . Tam odbijamy na Nową Dębę i jedziemy bez przystanków aż nad tamtejszy mały zalew , tam mają odbywać się te co roczne militaria . Na miejsce przyjeżdżamy około 12 . Akurat z transportera zjeżdżał czołg T 72 a wystawiony był już jakiś równie leciwy transporter opancerzony . Powoli rozkładali się ludzie z różnych małych grup rekonstrukcyjnych . jednym słowem, o tej porze jeszcze nic ciekawego nie było . Zrobiliśmy tu sobie odpoczynek , zjedliśmy co nieco , trochę pokręciliśmy się jeszcze ale że nie było nić ciekawego to postanowiliśmy wracać . Aby zrobić trochę więcej km, postanowiliśmy wracać trochę okrężnie . mijamy miasto a potem jedziemy kawałek droga główną na Tarnobrzeg . Po kilku km skręcamy w boczne drogi i nimi jedziemy aż do wsi Stale . Tam wjeżdżamy na drogę główną ale zaraz z niej zjeżdżamy i jedziemy bocznymi w stronę Trześni . W Trześni odbijamy na Sokolniki i dalej na Grębów . W Grębowie już wjeżdżamy na główną i jedziemy prosto do Stalowej Woli " />
Stary T 72"
Siakiś stary transporter opancerzony "
...i inne szroty"
..broń"
Stoisko z modelami"
"
"
"
Konie, kury, świnie, króliki i las :)
-
DST
47.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:01
-
VAVG
23.31km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, niby ciepło ale nie tak do końca , ważne że nie pada więc dziś tylko wycieczka do babci i w Lasy Lipskie .
Ruszam więc przez miasto, potem Rozwadów i dalej w kierunku mostu na Sanie...a tam korek . Kilka lat temu most praktycznie zbudowali od nowa a już konkretny remont nawierzchni . Most teraz węższy niż przed remontem wiec nie ma możliwości ominięcia aut i każdy musi stać w korku na światłach . W końcu ruszam i docieram do Rzeczycy Długiej gdzie odwiedzam babcię . U babci na ogródku pełno teraz kwiatów a w małym ogrodzie pełno warzyw i kilka drzew owocowych na których widać już owoce . Odwiedzam tez żwawszy inwentarz czyli kwokę z kurczętami, króliki, świnki, koty i psy . U babci troche zabawiam a potem jeszcze odwiedzam ciocię i wujka . U nich tez są króliki, psy itp a do tego jeszcze królica się o kociła i jest aż 9 małych królików .. Potem ruszam w Lasy Lipskie . Kawałek jadę wzdłuż leśnej rzeki Łukawica nad która spędziłem dzieciństwo a potem już asfaltem przez las . W kilku miejscach zatrzymuję się i sprawdzam czy i w tych lasach są już jagody..niby już są ale jest ich bardzo mało jeszcze .Mijam Goliszowiec i jadę dalej przez las aż do Lipy . Tam opuszczam już lasy i jadę przez Lipę i Dąbrowę Rzeczycka gdzie wjeżdżam na drogę główna , odbijam na Rzeczycę Długą w w Rzeczycy odbijam na Jastkowice , potem już tylko Pysznica i znów jadę w kierunku mostu na Sanie ale tym razem położonego z drugiej strony Stalowej Woli . Za mostem już miasto ...
Rzeczyca Długa...przyroda odbiera co swoje"
U babci w ogródku"
"
Już nie długo i będą swoje pomidorki :)"
...jabłka"
...i morele"
Kury..duże i malutkie"
Króliki...takie średnie..ale są i duże"
No i świnki..."
Rzeczyca Długa..mała stadnina koni"
"
Lasy Lipskie...droga przez las"
Niedzielna wycieczka do Tarnobrzega i Sandomierza
-
DST
113.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
05:05
-
VAVG
22.23km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany na niedzielę zmieniały się od kilku dni, początkowo mieliśmy jechać z Grześkiem już o 5 rano do lublina aby odwiedzić tamtejszy skansen . jednak z każdym dniem upały stawały się co raz bardziej dokuczliwe a do tego jeszcze weekend zapowiadał się burzowy . Postanowiliśmy więc że chwilowo odpuszczamy Lublin a pokręcimy się gdzieś po okolicy . W niedzielę, już od rana grzeje więc postanowiłem pokręcić się po okolicy ale dopiero po 17 . Przypadkowo , gdzieś koło 13 natrafiłem a info że w Tarnobrzegu ma odbyć się
II festiwal Nalewek . Szkoda więc marnować czas, zbieram się i już o 13 30 na Tarnobrzeg . Grzeje dość a do tego jeszcze wieje, na szczęście jest trochę chmur więc co jakoś czas słonce chowa się za nimi . Do Tarnobrzega jedzie się dość ciężko przez ten wiatr ale w końcu docieram pod Tarnobrzeski zamek . Zamek otoczony jest parkiem więc chowam się w cieniu drzew, posilam się zimnym napojem i małą przekąską . Potem idę pooglądać stragany z nalewkami i swojskim jadłem . Nie ma tu ich za dużo , spodziewałem się że będzie więcej producentów nalewek i swojskich smakołyków . Główną atrakcją tego mini festiwalu mają być nalewki z Derenia . Przyznam się ze pierwszy raz słyszałem o takiej roślinie . Ponoć jest to małe drzewko i cierpkich w smaku owocach, to z nich robi się te nalewki . Przy stanowisku z tymi nalewkami unosi się specyficzny zapach tej rośliny . Powoli obchodżę wszystkie stanowiska, przy większości z nich unosi się przyjemny zapach dobrego jedzenia i napitku . A najbardziej pachnie stanowisko przy którym można kupić różne zboża i zioła . Jeszcze chwila odpoczynku i postanawiam ruszyć na Sandomierz . Teraz jedzie się o wiele przyjemniej bo z wiatrem . W Sandomierzu odwiedzam jak zwykle tamtejszy piękny rynek, spotykam tam kolegę rowerzystę z Sandomierza . Obchodzę powoli mały i duży rynek . Postanawiam wracać i wtedy spotykam Monikę i Darka którzy przyjechali tu ze Stalowej Woli , czekamy jeszcze na Andrzeja i jedziemy pod Sandomierski zamek aby odpocząć pod parasolami i napić się coś zimnego . Potem ruszamy razem w kierunku Skotnik , jedziemy spokojnie przez małe wioski i pod Sandomierskie sady . W Skotnikach zatrzymujemy się na krótki odpoczynek pod miejscowym dworkiem . Potem wracamy inna drogą do Sandomierza . Andrzej postanawia odprowadzić nas aż do Gorzyc a potem wraca do Sandomierza . Mu jedziemy teraz bocznymi drogami do Stalowej woli . Po drodze robi się co raz ciemniej, trzeba włączyć światełka . Do
domów docieramy gdzieś około 22
Cel dzisiejszej wycieczki"
Tarnobrzeg...mini festiwal nalewek"
Poza nalewkami i winami było tez i coś do jedzenia"
"
"
"
"
Były i wina..."
A najładniejsza stoisko było tu..."
"
"
Przy taki stoliku można by pobiesiadować ..."
Nalewki..różne różniaste"
" />
"
Coś o Dereniu można się dowiedzieć"
Docieram do Sandomierza i udaję się na tamtejszy piękny rynek"
"
Z pod parasoli mamy piękny widok na Sandomierski zamek"
Pod dworkiem w Skotnikach spotykamy pięknego konika"
Do Rudnika nad Sanem w wielkim upale
-
DST
90.00km
-
Czas
04:02
-
VAVG
22.31km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś i jutro, w Rudniku nad Sanem odbywać ma się co roczne Święto Wikliny . Postanawiam więc się tam wybrać . Rudnik nad Sanem znany jest w całej Polsce i nie tylko ze swoich wyrobów wikliniarskich . Od rana już grzeje, ruszyłbym wcześniej ale o 9 umówiłem się z Grześkiem, miał mi dowieść drobne zakupy rowerowe zamówione w Decathlonie . Grzesiek dzis odwiedza tylko sklep rowerowy w Stalowej Woli i wraca do domu . Ja ruszam na ten Rudnik, na początek przez Pysznicę i Kłyżów a potem Ulanów i Krzeszów . W Krzeszowie przejeżdżam przez most na Sanie i jadę bocznymi aż do Rudnika . W Rudniku wszelakie uroczystości i wystawy wikliniarskie mają odbywać się na rynku więc tam zajeżdżam . i co ?? Wielkie nic...jestem o 12 a tam dopiero zaczynają się cośkolwiek rozkładać z majdanem . Tylko jedno stoisko z wyrobami wikliniarskimi i tyle .Zniesmaczony jest,m i zawiedziony..organizacja fatalna . Miał być święto a okazuje się że miejscowi nie liczą na przybycie turystów ino planują wieczorem nawalić się przy piwie z plastikowego kubka i muzyce disco polo . Siadam an ławce w cieniu bo grzeje strasznie, piję sobie zimna cole , zajadam drożdzówkę i obserwuję jak w ślimaczym tempie zaczynają rozkładać majdan..zejdzie im do wieczora jak nic .odpoczywam kilka minut i wracam do domu okrężną droga . Opuszczam Rudnik i jadę teraz wąską asfaltówką przez las . Zauważam że w lesie są już jagody i to całkiem sporo . Zatrzymuję się i posilam się pysznymi jagódkami :) . Upał straszny a w lesie ani grama cienia bo jest lekko po południu . Docieram do drogi głównej Nisko - Rzeszów i jadę chodnikiem wzdłuż tej drogi aż do Kończyc , tam odbijam znów w wąski asfalt biegnący przez las . Jadę nim kilka km aż do drogi Maziarnia - Nisko . Teraz w lesie już trochę cienia ale nie wiele to chroni przed słońcem . Docieram w końcu do drogi głównej, odbijam na Przyszów a kilka km na Stalowa Wolę . Do domu już tylko 10 km....
Ulanów...ochłoda przy fontannie"
Ulanów..miejscowy ratusz/urząd miasta"
Ulanów...Muzeum Flisactwa "
Krzeszów...zegar słoneczny"
Krzeszów..widok z mostu na San"
Rudnik nad Sanem..wiklinowy witacz"
Rudnik nad Sanem..jak przystało na wiklinową stolice Polski..jest i pałac kultury"
..jest i smok.."
...jest i stoisko z wyrobami wikliniarskimi...aż jedno"
...koszyki..koszyczki.i kosze..."
...są i taczki , jest i rower :) "
..a w lesie pyszne jagódki ..."
"
Dzięki Bogu za ta skrawki cienia..."
" />
Na źródlisko w Łanach..upalnie...
-
DST
100.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
05:00
-
VAVG
20.00km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, od rana ani chmurki i bardzo ciepło . Dziś celem mojej wycieczki jest źródlisko w Łanach . Ruszam więc przed 9 w kierunku Zaklikowa . Jadę droga główną, mijam Rzeczycę Długą, Lipę i potem już asfaltem przez Lasy Lipskie dojeżdżam do Zaklikowa . W Zaklikowie zatrzymuję się na miejscowym rynku i czekam na Grześka, czekam w cieniu drzew bo już nieźle grzeje a dopiero po 10 . Zjawia się Grzesiek i jedziemy w stronę Zdziechowic . W Zdziechowicach odbijamy w boczna drogę i jedziemy w kierunku Salomina, droga teraz raz lekko w gorę a raz w dół . Za Salominem odbijamy w wąską asfaltówkę biegnąca przez las, teren teraz mocno pofalowany ale jedzie się bardzo przyjemnie ...do czasu gdy asfalt i szuter zastępują betonowe podkłady kolejowe ( albo coś na ich kształt ) . Jedzie się po tym fatalnie . W końcu wyjeżdżamy na asfalt biegnący w stronę Wólki Gościeradowskiej . Drga ta przypomina drogi na Roztoczu , czyli dziura na dziurze i łata na łacie .W tym miejscu Grzesiek dobija w stronę Zaklikowa i wraca do domu a ja jadę dalej juz sam . W końcu docieram do Wólki Gościeradowskiej, teraz jadę czymś co przypomina chodnik , wzdłuż ruchliwej drogi głównej Kraśnik - Annopol . Tak docieram do Gościeradowa . Tam dobijam w boczną drogę i jadę kilkaset metrów dalej aby zrobić kilka fotek bunkrowi z stojącemu kilkadziesiąt metrów obok asfaltu . Kilka fotek, i teraz jadę w stronę wsi Łany . Tam zajeżdżam pod piękne źródlisko . Woda w tym miejscu wypływa z kilku miejsc, z pod drzew i z pod powierzchni tafli wody . woda w tym źródlisku ma zawsze około 8 stopni, obojętne czy to lato czy zima . Tu robię sobie dłuższy postój, odpoczywam, robię fotki i się posilam . upał co raz większy a dopiero 12 . Po pół godzinie , ruszam dalej . Teraz jadę w stronę wsi Mniszek i Kosin . Nie dość że upał to teraz jadę pod co raz silniejszy wiatr . W Kosinie wjeżdżam na drogę główna i nią jadę aż do Radomyśla, tam odbijam w stronę mostu na Sanie , a potem jadę bocznymi drogami aż Stalowej Woli .
Zaklików...Czekam na Grześka
W drodze na Salomin..teren lekko pofałdowany
Asfaltem przez las..droga od Salomina w kierunku Marynopola
Gościeradów...bunkier z czasów II wojny światowej
Widok z pod bunkra na Gościeradów
Ukwiecone pola i łąki
Gościeradów..kościół pw Św Stanisława Biskupa i Męczennika i Św Jana Chrzciciela
Docieram na Łany..trzeba się posilić i odpocząć w cieniu
Źródlisko w Łanach
Opalanko przy źródlisku