Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 792.00 km (w terenie 72.00 km; 9.09%) |
Czas w ruchu: | 38:16 |
Średnia prędkość: | 20.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.00 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 79.20 km i 3h 49m |
Więcej statystyk |
Mini wycieczka na wieś
-
DST
26.00km
-
Czas
01:01
-
VAVG
25.57km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, więc jest okazja aby ruszyć gdzieś dalej w kilka osób . i taki był plan który niestety szlak trafił przez nie spodziewane nocne opady deszczu, z rana też zapowiadało się na deszcz więc nie pojechaliśmy z Danielem w zaplanowaną dłuższą trasę . W okolicy południa ciężkie chmury przeszły ale i tak było zachmurzone . Postanowiłem przejechać się choć do babci na wieś . Tam miałem okazję zjeść kiełbaskę z grilla :) . Potem wróciłem do domu ciutek dłuższą trasą przez Jastkowice i Pysznicę . Gdy wracałem wypogodziło się całkowicie ale jakoś nie miałem pomysłu na dalszą jazdę więc skończyło się na marnych 26 km .
Grill ...mniam :)
"
Miaukotek siedzi w wyschniętych ogórkach
"
Kwiaty w ogródku tez już ledwo zipią, pomimo podlewania
"
Winogrono ma się dobrze ale straszna kwasiura
""
Ale najważniejsze że papryka ma się dobrze
"
Do ujścia Tanwi i w Lasy Janowskie
-
DST
109.00km
-
Teren
13.00km
-
Czas
05:02
-
VAVG
21.66km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
33.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś znów wycieczka w Lasy Janowskie, jeździć trzeba a tylko w lesie da się jakoś te upały znieść . Ale zanim ruszę w las, postanawiam jeszcze udać się do Ulanowa i tam potaplać się w ujściu Tanwi do Sanu .
Ruszam więc w kierunku Ulanowa, jadę przez Pysznicę, Kłyzów i Zarzecze a potem odbijam w prawo i za kilka km jestem w Ulanowie . Tam zjechałem z asfaltu i poprzez nadbrzeżne łąki dotarłem do ujścia ale od drugiej strony . Tu jakoś nie było gdzie zostawić rowera tak abym go widział z rzeki więc wracam na asfalt i jadę do ujścia od strony Ulanowa . Tu bez problemu znajduję odpowiednie miejsce dla mojej Medzi i schodzę potaplać się w rzece . Woda w Sanie bardzo płytka i bez problemu można przejść na drugi brzeg bez moczenia majtek a do tego woda jest naprawdę ciepła . Tu gdzie woda z Tanwi wpada do Sanu woda jest ciut głębsza i zimniejsza ale i tak jest bardzo płytko i woda jest ciepła . Łażę tak po rzece z 30 minut i potem ruszam dalej, w Ulanowie jeszcze zatrzymuję się na krótki posiłek i ruszam dalej . Wracam do miejsca gdzie odbiłem na Ulanów i teraz odbijam w prawo i jadę w kierunku Dąbrówki gdzie odbijam w boczną drogę i śmigam już przez lasy i łąki do wsi Mostki i dalej do wsi Deputaty , tam odbijam na Pęk i i teraz już jadę wąskim asfaltem przez las . Dobrze że jadę przez cały czas teraz w cieniu drzew bo zaczyna robić się naprawdę gorąco . Jadę i jadę tak bez końca tym lasem aż do wsi Ujście gdzie dobijam na Szewce . Za Szewcami wjeżdżam na drogę szutrową wiodącą przez las . Droga ta wiedzie po części poprzez nasyp starej kolejki wąskotorowej Lipa-Biłgoraj . Po kilku km szuter odbija trochę w prawo i nie biegnie juz starym nasypem, ja postanawiam jechać dalej nasypem ale nie jadę nim długo bo po mniej więcej kilometrze wygodna ścieżka kończy się i dalej nasyp już jest zarośnięty . Wracam więc duktem leśnym do szutru i jadę nim aż pod Porytowe Wzgórza . Tu odbijam w lewo i jadę innym szutrem w kierunku wsi Momoty . W Momotach jeszcze zatrzymuję się tak jak ostatnio przy rzece Bukowa i znów ochładzam się brodząc w płytkiej i bardzo ciepłej wodzie . Medzię też ładuję do rzeki . potem ruszamy dalej, mijamy Momoty, potem Jarocin i wjeżdżam na drogę główną Nisko-Janów Lubelski . Odbijam na Nisko a po kilku km odbijam w boczne drogi i jadę do domu przez Krzaki i Pysznicę . Od Momot non stop po może nie silny ale bardzo uciążliwy wiatr a do tego jeszcze grzało strasznie .
Medzia nad ujsciem Tanwi...po [rawej Tanew a po lewej San
"
"
Jak widać, można spokojnie wejść na środek Sanu a nawet przejść na drugi brzeg bez moczenia majtek
"
Można też opalać się nie łachach piasku ale piasek bardzo gorący
"
Lasy janowskie..droga szutrowa biegnąca po nasypie kolejki wąskotorowej
"
Potem szuter odbija w las a po nasypie wiedzie droga leśna
"
Szlaków rowerowych i pieszych w Lasach Janowskich jest bardzo duzo
"
Na chwilkę zjeżdżam z szutru na dukt leśny
"
Jeden a bardzo licznych pomników partyzanckich w tych lasach
"
"
Kapiemy się w rzece razem z Medzia :)
"
"
Wycieczka w Lasy Janowskie
-
DST
86.00km
-
Teren
26.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
17.03km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno nie szwendałem się po lasach więc dziś postanowiłem posmigać trochę po Lasach Janowskich .
Ruszam około 10 i już jest bardzo ciepło, mijam miasto i jadę dalej przez Pysznicę, Słomianą I Krzaki . Potem wyjeżdżam na drogę główną Nisko-Janów Lubelski i kieruję się w stronę Janowa . Po kilku km, za Ździarami odbijam w boczna drogę i jadę dalej przez wieś Jarocin . Tu na chwilkę zatrzymuję się przy miejscowym zalewie a kawałek dalej zjeżdżam na chwilkę w drogę leśną . Zatrzymuję się na chwilkę przy mogile zbiorowej żydów . W roku 1942 w Jarocinie, hitlerowcy zamordowali około 80 żydów pochodzących z okolicznych miejscowości a potem ciała zakopano właśnie w tym miejscu . Ruszam dalej i teraz już jadę non stop asfaltem przez Lasy Janowskie aż do Momotów gdzie zatrzymuję się przy drewnianym kościele pw Św Wojciecha . Kościółek ten wybudował z pomocą mieszkańców wsi ksiądz Kazimierz Pińciurek ,, Bez żadnych planów architektonicznych, zezwoleń na budowę i bez udziału fachowców a tylko dzięki pomysłowi księdza i pracy parafian wybudowano tą świątynię w latach 1972-1975 . Wnętrze kościoła też wykonano w całości z drewna a wykonawcą też był ksiądz Pinciurek . Kilkanaście metrów obok kościoła stoi wiata dla turystów więc tu zatrzymałem się na mały posiłek .. Po odpoczynku ruszam dalej przez wieś, po kilkuset metrach odbijam w piaszczystą drogę i jadę nią w kierunku ściany lasu . Dojeżdżam do mostku na rzece Bukowa . Woda w leśnej rzece jest bardzo czysta więc postanawiam skorzystać z okazji i trochę ochłodzić się w rzece . Woda jest bardzo płytka, ledwo za kostki i dość ciepła . Potaplałem się kilkanaście minut w rzece i ruszam dalej . Teraz już jadę przez las drogą szutrowa, po chwili zjeżdżam z drogi szutrowej na niebieski szlak który wiedzie przez Lasy Janowskie . Tu droga jest bardzo piaszczysta i kawałek trzeba prowadzić rower ale za to widoki są bardzo ładne , z jednej strony drogi las porasta malutkie wzgórki a z drugiej leśne jeziorka . Docieram do małej wieży widokowej i tu chwilka odpoczynku i ruszam dalej . po chwili szlak niebieski łączy sie z zielonym i wraca na drogę szutrowa która wiedzie aż do Porytowych Wzgórz . Tu znajduje się spory pomnik i cmentarz wojenny poświęcony poległym partyzantom Polskim i Rosyjskim którzy polegli tu w jednej z największych bitew partyzanckich w czasie II wojny światowej . Za pomnikiem została wytyczona ścieżka dydaktyczne, pokazująca miejsca w których rozgrywały się walki . Tą ścieżką docieram pod pomnik i dalej już jadę asfaltem przez las . Po kilku km docieram do osady leśnej Szklarnia . Tu odbijam w drogę szutrową i dalej śmigam przez las . Jedzie się bardzo przyjemnie, szuter ostatnio został odnowiony więc śmiga się prawie jak po asfalcie . Wreszcie docieram do drogi głównej Nisko-Janów Lubelski i odbijam na Nisko . Docieram do Żdziar i dalej już jadę do domu przez Krzaki, Słomianą i Pysznicę .
Nad zalewem w Jarocinie
"
Jarocin...mogiła zbiorowa pomordowanych żydów
"
Lasy Janowskie..gdzieś na trasie
"
Momoty...drewniany kościółek pw Św Wojciecha
"
Momoty..odpoczynek przy wiacie
"
"
Mostek na leśnej rzece Bukowa
"
Jak widać, woda w rzece czysta a piasek żółty jak nad morzem
"
"
Potaplałem się trochę w rzece
"
"
"
Lasy Janowskie..na niebieskim szlaku..wieża widokowa
"
Widok z wieży
"
"
Szlak niebieski i zielony Lasów Janowskich
"
"
Pomnik na Porytowych Wzgórzach
"
Groby partyzantów Polskich i Rosyjskich
"
Ścieżka dydaktyczna za pomnikiem
"
"
Pojedynczy grób partyzancki przy ścieżce dydaktycznej
"
Lasy Janowskie..tablice informacyjne przy osadzie Szklarnia
"
"
"
"
Susza i piach słonecznikowi nie straszne :)
"
Na szaber w sady
-
DST
122.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
06:01
-
VAVG
20.28km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wycieczka rowerowa w celach szabrowniczych :) do pod Sandomierskich sadów . Ruszamy z Danielem o 8 rano i jedziemy do Sandomierza najkrótszą droga . Potem przejeżdżamy Sandomierz bez zatrzymywania się a potem jedziemy kilka km droga główna w kierunku Ożarowa .Od Sandomierza już teraz pofałdowany , raz jedziemy pod górkę a raz z górki W Gałkowicach odbijamy w boczne drogi i teraz już jedziemy przez wszech obecne tu sady. My polujemy na brzoskwinie, morele i śliwki . Oczywiście w sadach królują wszelakie odmiany jabłek, sporo tez jest wiśni i czereśni ale na nie już się sezon skończył . Mijamy Wilczyce i odbijamy na Dachrzów, między czasie jeszcze musimy się przedrzeć przez sady jadąc po trawie bo kierujemy się szlakiem a nie drogą :) . W końcu dojeżdżamy do Dacharzowa i tam zatrzymujemy się przy pięknym kościele pw Najświętszego Serca Pana Jezusa . Kościół zbudowany jest z miejscowe kamienia i wygląda na stary ale tak naprawdę zbudowano go w roku 1933 . Sama parafia jest o wiele starsza bo jej historia zaczyna się już w roku 1216 , między czasie istniało tu kilka kościołów które uległy zniszczeniom . W kościele ktoś pięknie gra na organach więc można wejść na chwilę i posłuchać . Ruszamy dalej, za Dacharzowem znów opuszczamy asfalt i jedziemy pięknym głębokim wąwozem . O ile dobrze kojarzę to jedziemy nim pierwszy raz . Za wąwozem znów asfalt i za chwilkę zatrzymujemy się przy sadzie pełnym brzoskwiń . A brzoskwinie w większości wprost wielkie i dojrzałe . Te które wiszą na gałęziach jeszcze ciut twarde ale są i w pełni dojrzałe . A najwięcej leży pod drzewami i się marnuje . Wypatruję pod pierwszym lepszym drzewem piękne dwie brzoskwinie które już spadły i jeszcze nie nadgniły . Wprost rozpływają się w ustach i są pełne soku...coś przepysznego . W sklepie takich nie kupicie . Zrywam jeszcze kilka z drzew i napełniam nimi plecak . Aż żal odjeżdżać, szczególnie że większość z tych owoców po prostu się zmarnuje . no ale jedziemy dalej . Docieramy do drogi głównej Sandomierz - Opatów i jedziemy kawałek w stronę Opatowa . . Po przejechaniu około 1.5 km znów odbijamy w boczne drogi i jedziemy znów poprzez sady . Wreszcie udaj się nam natrafić na sad z śliwkami . Śliwki oblepiaja gałęzie drzew i już są w pełni dojrzałe, a do tego przepyszne i bez dodatków mięsnych w postaci robaków . Zjadamy po kilka śliwek, za pakuję trochę do plecaka, ale nie dużo bo już mam mało miejsca . Daniel wyciąga wielka reklamówkę którą napełnia śliwkami a potem pakuję to do plecaka ( ma dużo większy plecak niż mój ) . Zadowoleni, ruszamy dalej przez sady aż w końcu postanawiamy jechać pod ruiny zamku w Międzygórzy lecz inną niż zazwyczaj droga . Trochę się zakręciliśmy i jedziemy przez las droga szutrową, potem jedziemy wąwozem w dół, choć po prawdzie to nie jedziemy a idziemy bo wąwóz tu ma bardzo zniszczona i popękaną nawierzchnię i pełna ogromnych dziur w których zmieściłby się człowiek .Trzeba uważać nawet jak się prowadzi rower, po drodze jeszcze mijamy zarośnięty i opuszczony kamieniołom . W końcu docieramy do asfaltu i jedziemy już prosto pod zamkowe ruiny . Tu rozbijamy się z majdanem w cieniu drzew i przy małym strumyczku . Odpoczywamy tu trochę , posilamy się a ja idę zwiedzać ruiny . Ruiny położone są na wzniesieniu i dotarcie do nich jeszcze nie dawno było bardzo trudne . Od tej strony od której dziś można dość łatwo podejść , jeszcze nie dawno nie dało się wogóle podjeść gdyż wszystko było zarośnięte drzewami i krzakami . Trzeba było praktycznie okrążać wzgórze i iść po wąskiej ścieżynce która też nie byłą łatwa do przejścia dla wszystkich . No i same ruiny były dużo bardziej zarośnięte . Na szczęście trochę to wszystko uporządkowano i teraz jest o wiele łatwiej tam się dostać i i same ruiny wyglądają o wiele ciekawiej . Same ruiny zamkowe mają ciekawą historie . Zamek wybudowany został w I połowie XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego i wchodził w skład zamków broniących Polskę przed wschodnimi najeźdźcami . Około 1370 roku , król Kazimierz przekazał zamek Janowi Zaklice .Z biegiem stuleci zamek przechodził pod władanie różnych właścicieli którzy go rozbudowywali i przebudowywali .
W XVII wieku, jego ostatnimi znanymi właścicielami byli Potoccy . Od tego czasu bardzo mało wiadomo o tym zamku, nie wiadomo nawet czy zburzony został podczas Potopu Szwedzkiego czy po prostu został opuszczony i czas zrobił swoje .
Ruszamy dalej i teraz jedziemy znów do drogi głównej Sandomierz - Opatów, odbijamy na Sandomierz i juz bez przystanków jedziemy aż do Sandomierza . Tam jeszcze wjeżdżamy na stare miasto, potem zjeżdżamy pod Wisłę . Śmigamy przez most . Za mostem odbijamy w boczne drogi i już do samej Stalowej Woli jedziemy bocznymi drogami .
Dacharzów..kościół pw Najświętszego Serca Pana Jezusa
"
"
Szabrowanie po sadach
"
Piękne i smaczne brzoskwinie
"
"
Tyle sie ich marnuje pod drzewami...
"
I śliwki
"
"
"
Daniel szabrownik :)
"
Ruiny zamku w Międzygórzu
"
Widok z ruin na piękna, pofałdowana i pocięta wąwozami ziemie Sandomierska
"
Wycieczka do ujścia Sanu
-
DST
91.00km
-
Teren
16.00km
-
Czas
05:00
-
VAVG
18.20km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś chyba ostatni dzień tegorocznych upałów więc postanawiamy z Grześkiem pojechać nad ujście Sanu do Wisły . Ruszamy dopiero po 11 więc już dość mocno grzeje ale też słonce jest jakoś lekko przymglone a od zachodu idą jakieś chmurki więc nie jest tak źle . Ruszam więc w stronę Radomyśla główną droga przez Turbię i Zbydniów . W Zbydniowie odbijam w boczną i za kilka km jestem w Radomyślu . Tam już czeka Grzesiek . Jeszcze małe zakupy w sklepie i ruszamy dalej . Dojeżdżamy do Pniowa i tam obijamy w stronę Sanu . Po kilku km dojeżdżamy do miejsca gdzie kursuje prom na Sanie . oczywiście teraz nie kursuje bo za niski stan wody, na środku rzeki wielka łacha która uniemożliwia przeprawianie się nawet łódka która czasami zastępuję prom w tym miejscu . Chwilka odpoczynku i ruszamy dalej, teraz już jedziemy droga szutrową wzdłuż wału . Jedziemy tak kilka km aż w końcu odbijamy nad samo ujście Sanu . Jeszcze 3 lata temu było tu fajne zejście nad wodę a dziś niestety wszystko pozarastane więc trudno byłoby wskoczyć do wody choć kusiło bardzo . San i Wisła to bardzo zdradliwe rzeki, a przy brzegach zazwyczaj woda może być głęboka . Na rzece utworzyły się łachy piachu i małe wysepki . Szkoda że nie dało się zejść do wody . Gdy byłem tu jakieś 3 lata temu , podczas podobnej suszy to zejście było możliwe i można było chodzić praktycznie od brzegu do brzegu . Tu spędzamy jakieś 30 minut i ruszamy dalej wspomnianym szutrem . Docieramy nim aż do następnego miejsca gdzie kursuje prom rzeczny . po drugiej stronie Wisły prom stoi bezczynnie w sławnym Zawichoście . Tu już wjeżdżamy na asfalt i kierujemy się w stronę drogi głównej . Tam odbijamy w prawo i jedziemy kawałek tą droga a następnie odbijamy w las . Na początku jedziemy droga szutrowa a potem asfaltem o różnej jakości . Po jakiś 10 kilometrach docieramy w końcu w okolice wsi Irena . Zanim jednak wjedziemy na normalna drogę, musimy jeszcze kawałek przejechać przez drogę wyłożoną czymś na kształt betonowych podkładów kolejowych...jedzie się tym strasznie . Potem już tylko km do Zaklikowa . Tam Grzesiek jedzie do domu a mi pozostało jeszcze jakieś 25 km do domu .
Nieczynny prom w Czekaju Pniowskim
"
"
Odpoczynek przy ujściu Sanu
"
W tle widać Wisłę
"
Ujście Sanu do Wisły...po lewej San a po prawej Wisła
"
Łachy na Wiśle
"
"
Po drodze jeszcze mały szaber przy sadzie :)
"
"
Wieczorna wycieczka do Sandomierza
-
DST
90.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
04:03
-
VAVG
22.22km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dwie wycieczki . Jedna krótka, czuli wizyta u babci a potem wybrałem się pod wieczór do Sandomierza ,
W południe pojechałem do babci najkrótszą droga czyli przez miasto a potem w kierunku mostu na Sanie , jeszcze kilka km i jestem w Rzeczycy Długiej . Wróciłem przez Jastkowice i Pysznicę .Upał jak cholera....
Do Sandomierza ruszyłem kilka minut po 18 więc już było znośnie . Do Sandomierza jadę trochę okrężną droga . Najpierw w kierunku Jamnicy i Grębowa a potem odbijam w boczne drogi i jadę przez Zabrnie, Sokolniki i Trzesń . Za Trześnią wjeżdżam znów na drogę główną i jadę prosto do Sandomierza . W Sandomierzu najpierw zajeżdżam pod przystań nad Wisłą a potem już śmigam na stare miasto . Tam odpoczywam na starym rynku a potem łażę po rynku i okolicy . Kilka fotek i trzeba wracać . Zjeżdżam w dół ze starego rynku pod Sandomierski zamek i tam spotykam kumpli z Sandomierskiej Ekipy Rowerowej . Chwilka rozmowy i ruszam dalej . Przejeżdżam most na Wiśle , potem odbijam na Stalową Wolę . Teraz jedzie się bardzo przyjemnie bo juz tak nie grzeje ale dalej jest bardzo ciepło . Zapalam lampki i ruszam dalej . Teraz jadę już najkrótszą droga . mijam Gorzyce, Zaleszany, Zbydniów i Turbię . Jeszcze tylko jakieś 10 km od Turbi i jestem w domu
Sandomierska flota śródlądowa
"
"
Sandomierz..Brama Opatowska
"
Sandomierz..Sandomierski ratusz na starym rynku
"
"
"
Piątkowy wieczór
-
DST
49.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
24.10km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś znów mała wycieczka wieczorową porą . Dziś ruszam nie o 19 a o 18 ..
Na początek jak zwykle trzeb się przebić przez miasto, potem ruszam w stronę Pysznicy . Tam przecinam drogę główna i jadę asfaltem przez las w stronę Rudy Jastkowskiej . W Rudzie odbijam w stronę Jastkowic . Po dotarciu do Jastkowic odbijam w stronę Brandwicy . Jest już około 19 i jedzie się bardzo przyjemnie bo tak nie grzeje . Mijam Brandwicę i wjeżdżam na drogę główna . Przejeżdżam most na Sanie i zaraz za nim dobijam w boczną drogę . Jadę kawałek asfaltem a potem droga gruntową poprzez pola .aż docieram do Sochów . Tam wjeżdżam znów na asfalt i jadę w kierunku trawiastego lotniska w Turbi .Słońce juz powoli zachodzi ale jeszcze na lotnisku można poobserwować startującą Wilgę ciągnąca za sobą szybowiec . Tu chwila odpoczynku i ruszam do drogi głównej . Jadę kawałek główną a potem dobijam w boczną drogę i jadę nią kilka km . W końcu docieram do lasu i teraz jadę wąską droga asfaltową przez las . A że las gesty to jest już prawie ciemno więc czas włączyć oświetlenie . Po dwóch kilometrach docieram do drogi głównej i tu odbijam w stronę Stalowej Woli . Po dotarciu do miasta, kręcę jeszcze kilka km i wracam do domu .
Rzeka Bukowa płynąca przez Lasy Lipskie
"
"
Wieczorową porą kilka km
-
DST
42.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:01
-
VAVG
20.83km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Słońce już zaszło a grzeje dalej
"
Medzia odpoczywa na trawie bo asfalt jeszcze parzy w opony
"
Dziś znów krótka wieczorna wycieczka . W dzień odpuszczam sobie jazdę bo grzeje okrutnie .
Ruszam więc kilka minut po 19 . mijam szybko miasto i jadę w stronę Jamnicy . Tam odbijam w boczną drogę i jadę do Kotowej Woli . Mijam wieś i teraz jadę przez pola w kierunku Turbi . Zaraz za wsią kończy się asfalt a zaczyna polna droga . Na szczęście droga polno szutrowa jest w bardzo dobrym stanie więc jedzie się bardzo przyjemnie pomiędzy polami i małymi kępami lasu . W Turbi przecinam drogę główną i jadę dalej bocznymi . Tu już włączyłem światełka przednie i tylne aby być widoczny dla aut i innych rowerzystów . Za Turbią, odwiedzam jeszcze miejscowe lotnisko trawiaste a potem jadę w kierunku Pilchowa . Za Pilchowem wjeżdżam na drogę rowerową biegnącą wzdłuż obwodnicy i tak docieram do Stalowej Woli . W mieście jeszcze się chwilę kręcę a potem wracam do domu
Przez całą drogę mijałem bardzo dużo rowerzystów jadących po szosie i po drogach rowerowych i zauważyłem że bardzo duża ich część jeździ wogóle bez jakichkolwiek światełek . Ścieżka rowerowa strach jechać bo w każdej chwili można się wbić na takiego kamikadze .
Wieczorne kilka km
-
DST
45.00km
-
Czas
02:01
-
VAVG
22.31km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ciągu dnia upały więc trzeba jakoś sobie radzić i pokręcić coś choć wieczorem bo już nie idzie w domu usiedzieć . Nie lubię jazdy po zmroku ale już mnie nosiło . Ruszam w trasę kilka minut po 19 więc jest jeszcze jasno i dalej grzeje . Przejeżdżam szybko przez miasto i jadę asfaltem przez las w kierunku Przyszowa, tam odbijam na Nisko i dalej asfaltem przez las . Po drodze już trzeba było włączyć światełka z tyłu i z przodu . W Nisku kilka chwil odpoczynku przy fontannie i jadę teraz DDRem do Stalowej Woli . Na początku mej mieściny odbijam w drogę wiodącą przez dawne tereny Huty Stalowa Wola . Jadę prawie aż do drogi na Przyszów, potem zawracam i śmigam dalej DDrem w kierunku miasta . W mieście jeszcze kręcę się chwilkę i do domu .
Chwilka odpoczynku przy fontannie w Nisku
"
Nisko...przy herbie Niska i maist partnerskich....
"
"
Do Kraśnika na Tour de Kraśnik
-
DST
132.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
06:02
-
VAVG
21.88km/h
-
VMAX
47.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś jedziemy z Grześkiem na Tour de Kraśnik, czyli wyścig szosowy dla amatorów . Wyścig rozgrywał się będzie na częściowo zamkniętych dla ruchu ulicach Kraśnika . Dystans do przejechania to 58 km . Ja oczywiście nie mam roweru szosowego więc nie będę startował , Grzesiek jeździ na krossowym Kellysie z 28 calowymi kołami więc może porwać się na rywalizowanie z szosowcami . W trasę ruszam przed godziną 8 , na poczatak w kierunku Rzeczycy Długiej, potem Lipa gdzie odbijam na Gielnie a za Gielnią już smigam asfaltem przez las , mijam Maliniec i za kilka km wjeżdżam na drogę główna . Tam odbijam na Modliborzyce . Po kilkuset metrach zatrzymuję się przy sklepie . Tam już czeka Grzesiek, coś tam się jeszcze posila i ruszamy dalej . Za 200 metrów odbijamy w boczną drogę i jedziemy od razu pod górkę gdyż tu już wjeżdżamy an Wyżynę Lubelską . Trasa teraz biegnie po lekko pofałdowanym terenie . Mijamy Potoczek, Potok Wielki i Rzeczycę Ziemieńską . Potem odbijamy w kierunku wsi Owczarnia, a za kilka km przejeżdżamy nad obwodnicą Kraśnika . potem bocznymi ulicami jedziemy przez Kraśnik aż docieramy przed godziną 11 na miejsce startu wyścigu . Grzesiek zapisuję się a potem idziemy do sklepu na małe zakupy żywnościowe . Zjadamy małe co nieco i odpoczywamy przy fontannie . W końcu wszyscy uczestnicy wyścigu zbierają się na linii startu . W końcu start . Zawodnicy mają do pokonania 6 rund po ulicach Kraśnika . Po 1 rundzie , wszyscy mniej więcej jadą równo choć oczywiście są zawodnicy silniejsi i słabsi . Po kolejnych rundach cały peleton mocno się rozciąga . W końcu na metę, pierwszy wjeżdża zawodnik z Kraśnika a potem dociera reszta . W czasie wyścigu kilku zawodników wycofało się ale oczywiście nie Grzesiek, pomimo że Jego rower nie jest stworzony do rywalizacji z szosówkami . Po wyścigu mały posiłek dla uczestników i rozdanie medali .
Z Kraśnika wyjeżdżamy o 15, mijamy bocznymi drogami Kraśnik i jedziemy na Dzieżkowice . Tam jeszcze napełniamy bidony w sklepie i śmigamy dalej w kierunku Księzomierza . Tam odbijamy w stronę Gościeradowa . Teren non stop pofalowany, raz z górki raz pod górkę a do tego fatalne drogi . W Gościeradowie zatrzymujemy się jeszcze w pięknym parku który otacza klasycystyczny pałac Prażmowskich (XVIII w.) . Tu krótki odpoczynek i ruszamy dalej . Przejeżdżamy przez drogę główna i jedziemy dalej bocznymi w kierunku Zaklikowa . Tu przez kilkanaście kilometrów tłuczemy się tak fatalnymi drogami że brak słów . Dopiero przed Zaklikowem drogi zrobiły się dobre . W Zaklikowie Grzesiek jedzie do domu a ja jadę do Stalowej Woli przez Lipę i Rzeczycę Długą .
Kraśnik..dojeżdżamy na miejsce startu wyścigu i odpoczywamy chwilkę w cieniu drzew, potem przenosimy się pod fontannę
"
Z mojego Instargama...odpoczynek przy fontannie
"
Z mojego Instargama...Kellys Grześka z numerem startowym
"
Kraśnik..linia startu i mety...
"
Powoli zbierają się uczestnicy wyścigu i widzowie
"
Zapisy do wyścigu
"
Zawodnicy zbierają się na linii startu
"
"
...i poszły konie po betonie...
"
...pędzą jak wiatr...
"
"
Cwany Grzesiek trzyma się na kole innego zawodnika...Grzesiek to ten koleś w stroju Garmina i białym kasku
"
Pałac w Gościeradowie
"
"
Brama wjazdowa na teren parku otaczającego powyższy pałac
"