Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 968.00 km (w terenie 47.00 km; 4.86%) |
Czas w ruchu: | 44:17 |
Średnia prędkość: | 19.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.00 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 96.80 km i 4h 55m |
Więcej statystyk |
W Lasy Lipskie na jeżyny
-
DST
60.00km
-
Teren
16.00km
-
Czas
03:04
-
VAVG
3:04min/km
-
VMAX
1:42min/km
-
Temperatura
23.0°C
Dziś wycieczka do lasy na jeżyny . Zabieram do plecaka litrowe pudełko po lodach i śmigam w las z nadzieją że je szybko napełnię jeżynami . W zeszłym roku było ich całkiem sporo choć co raz trudniej spotkać w lesie krzaki jeżynowe . Jeżyny zazwyczaj rosną przy drogach leśnych a teraz wszelkie leśne drogi są tak po niszczone przez tych skurwieli wycinający las gdzie popadnie i jak popadnie . Nie dość że niszczą leśne dróżki to jeszcze często zamieniają je w drogi szutrowe lub asfaltowe przy których nie ma szans aby wyrosły jeżyny czy cokolwiek innego poza barszczem Sosnowskiego , i te mendy nazywają siebie leśnikami .
Ruszam więc przez miasto, potem jadę na Rzeczycę Długą a tam już wjeżdżam w las . Kilkaset metrów jadę asfaltem a potem droga już jest szutrowa . Po minięciu mostka na Łukawicy droga już jest gruntowa czyli można wypatrywać jeżyn . Niestety w po kilkuset metrach natrafiam na te mendy wycinające las . Oczywiście drogę rozwalili i rozjeździli, oczywiście po skończonej wycince nikt zniszczeń nie wyrówna nawet . Jadę dalej i po pewnym czasie natrafiam wreszcie na spore krzaki jeżyn rosnące przy drodze . Jeżyn na krzakach jest bardzo dużo lecz większość z nich jest jeszcze czerwona lub zielona czyli nie dojrzała . Zanim udało mi się napełnić to litrowe pudełko to zeszło na pewno ponad godzinę, musiałem kilka krzaków obskoczyć a ile przy tym użyłem przekleństw, chyba wszystkie wiewiórki uciekły an drugi koniec lasu słysząc moje złorzeczenia za każdym razem gdy wredne jeżyny traktowały mnie swoimi kocami . no ale w końcu uzbierałem ten litr . Ruszam dalej droga leśną i jadę dalej prosto w kierunku leśnej osady Kochany . Tam wjeżdżam na drogę szutrowa która docieram do Kochan . Osada ta ma długą i ciekawa historie która została przerwana w 30 września 1942 roku . W tym dniu , hitlerowcy spacyfikowali wieś . Faszyści zabili 39 mieszkańców wsi a w tym 20 dzieci . Potem wieś podpalili . Tylko nie liczni mieszkańcy tej wsi którym udało uciec się do lasy w czasie pacyfikacji wrócili potem do Kochan . Po wojnie zamieszkiwało tu tylko kilka rodzin . Na początki XXI wieku zostało we wsi tylko około 10 osób . Dziś na stałe mieszka tu chyba jeszcze mniej osób ale jeden z okolicznych bogaczy wykupił tu część ziemi i postawił tu domki, jest też tu mini stadnina koni oraz stawy który były tu chyba od zawsze, teraz znów napełniane są rybami . W Kochanach chwilka odpoczynku i jadę dalej droga leśną aż do Gwizdowa gdzie wjeżdżam na asfalt który asfaltem tylko jest z nazwy .. Za Gwizdowem odbijam w drogę szutrowa którą jadę do drogi głównej Nisko - Janów Lubelski . Zanim jednak docieram do drogi asfaltowej to muszę przejechać tą drogę szutrowa która jest tak dziurawa że chyba każdy amortyzator rowerowy by tu poległ . W końcu asfalt ...Teraz odbijam na Nisko . Potem odbijam w boczne drogi i przez Krzaki i Pysznicę docieram do domu .
Rzeczyca Długa...konie z mini stadniny pasące się na [astwisku przy lesie
"
"
Droga leśna biegnąca w kierunku Kochan..przy tej drodze sporo jeżyn
"
Krzaki jeżyn
"
Jak widać, jeszcze dojrzałych jest mało, najwięcej jest czerwonych i zielonych jeżyn
"
"
Narwałem w końcu...pełne pudełko :)
"
"
"
Kochany...mostek na małej rzeczce leśnej a za nim kapliczka wbudowana w wielki dąb
"
Kochany..nad stawe
"
Najstarsza część Kochan...zabudowani i opłotki jeszcze chyba z przed wojny...ma się wrażenie że idzie się przez skanse
"
"
Kochany...pomnik partyzancki
"
Kochany..pomnik partyzancki i historia Kochan wbudowana w stary pień wielkiego drzewa
"
Setka po kilku dniach przerwy
-
DST
100.00km
-
Czas
04:05
-
VAVG
24.49km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po kilku dniach bardzo upalnych , nadszedł w końcu dzionek ze znośną temperaturą i bez burz więc czas ruszyć tyłek . Od rana ciepełko fajne, nie dokuczliwe, słońce ale i co jakiś czas chmurki więc aura dobra . Na dziś celem jest zalew w Janowie Lubelskim . Ruszam więc jak zwykle przez Pysznicę, potem Słomianna i za chwilę wjeżdżam na drogę główną Nisko - Janów Lubelski . Odbijam na Janów i po nie całych dwóch godzinach docieram nad zalew . Dziś nad wodą tłumów nie ma ale i tak jest sporo ludzi którzy raczej spacerują po lesie lub nad brzegami zbiorników wodnych, są tacy którzy pływają na kajakach i rowerkach wodnych . Ja jadę sobie spokojnie brzegami zalewu a potem wyjeżdżam na obrzeżach Janowa . Tu odwiedzam jeszcze mini skansen Leśnej Kolejki Wąskotorowej która w ubiegłym wieku jeździła przez Lasy Lipskie i Janowskie . Tu kilka minut odpoczynku i ruszam w kierunku centrum Janowa , tam zatrzymuję się na chwilkę przy fontannie a potem odbijam nad miejscowe źródlisko . Ten bardzo urokliwy zakątek znajduję się nie daleko centrum Janowa . Tu w kilkunastu miejscach , z pod małej skarpy wypływa woda wprost z ziemi i z pod korzeni drzew . Woda jest bardzo zimna więc w tegoroczne upały zawsze ktoś tu przychodzi się ochłodzić . Woda też jest bardzo dobra, często widzę tu ludzi którzy nabierają wodę do baniaków i zabierają ją do domów . Nad źródełkami ulokował się kiedyś mały Janowski browar który niestety od kilku lat jest nie czynny . Nad tym pięknym miejscem zatrzymuję się na dłuższy odpoczynek, mała przekąska, kilka fotek i ruszam dalej . Teraz jadę droga główną w kierunku Modliborzyc . Tam docieram dość szybko bo jedzie się z wiatrem w plecy . w Modliborzycach sekunda odpoczynku i jadę dalej w kierunku Zaklikowa . W Zaklikowie zaglądam do Grześka, gadka szmatka i ruszam dalej . Teraz jadę w kierunku Lipy . Tu szybka fotka rekonstrukcji dawnego przejścia granicznego z okresu zaborów i ruszam dalej do Rzeczycy Długiej gdzie odwiedzam babcię . Potem już tylko 10 km do domu .
nad zalewem w Janowie Lubelskim
"
"
Mini skansen Leśnej Kolejki Wąskotorowej
"
"
Z mojego Instagrama..fontanna w Janowie
"
Janów Lubelski...Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej Łaskawej
"
Janów Lubelski..źródlisko
"
"
"
Z mojego Instagrama...Medzia nad źródliskiem
"
Lipa...rekonstrukcja dawnego przejścia granicznego z okresu zaborów
"
Lajtowo po Lasach Lipskich
-
DST
72.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:04
-
VAVG
23.48km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś pierwszy dzień z zapowiadanej fali upałów . A że po ostatniej takiej fali odechciało mi się jazdy w upale to dzisiejsza wycieczka będzie krótka i głównie po lesie co pozwoli trochę uniknąć słońca . Ruszam więc przez miasto a potem jadę w kierunku Rzeczycy Długiej tam przejeżdżam przez wieś i potem jadę asfaltem przez Lasy Lipskie . Mijam Goliszowiec i jadę wąska asfaltówką leśną biegnącą w kierunku Lipy . Ja jednak po jakimś kilometrze jazdy tą drogą odbijam w drogę leśną i jadę teraz w kierunku kompleksu stawów . Jadę około dwóch kilometrów leśnym duktem aż wyjeżdżam na wspomniane stawy . Teraz jadę dość piaszczystą droga biegnąca po grobli roździeląjącej stawy . Droga wiedzie prościutko około dwóch kilometrów, potem znów jadę kawałek duktem leśnym aż w końcu docieram do asfaltowej drogi . Tu odbijam w lewo i jadę dalej lasem w kierunku Malińca , małej osady leśnej . Tu tylko kilka domów i znów stawy ale znacznie mniejsze od poprzednich . Mijam Maliniec i jadę dalej . Po kilku km docieram do drogi głównej Zaklików - Modliborzyce . Odbijam na Zaklików . Teraz dopiero czuć że jest około 30 stopni a do tego jeszcze mocno wieje . Po 10 kilometrach jazdy w pełnym słońcu , docieram do Zaklikowa . Tu kupuję coś zimnego do picia i odpoczywam w cieniu drzew na miejscowym małym rynku . W cieniu fajnie ale do domu jeszcze ponad 25 km więc czas ruszać . Jadę więc teraz w kierunku Lipy, teraz jedzie się szybko bo mam wiatr w plecy . Mijam Lipę i jadę do Rzeczycy Długiej gdzie odwiedzam babcię . Tam chwila odpoczynku i ruszam dalej . Aby nie wracać tą samą droga którą przyjechałem , odbijam na Jastkowice i Pysznicę . Z Pysznicy już tylko 6 km i jestem w domu .
Lasy Lipskie..piękne stare drzewo
"
Waska asfaltówka biegnąca przez las
"
Jeden z bardzo licznych w tych lasach pomników poświęcony walkom partyzanckim z okresy II wojny światowej
"
Teraz jadę kilka km leśnym duktem
"
"
Docieram do stawów
"
"
"
Droga biegnąca groblą pośród stawów
"
"
Mniejsza stawy w Malińcu
"
Motylki na leśno-łąkowej roślinności
" /
U babci w ogródku..moje ulubione pomidrki
"
...i papryka
"
Jest i marchewka i pietruszka i inne smakołyki warzywne
"
Dojrzewa i winorośl
"
A wszystkiego pilnują koty ...chwilowo zainteresowane opakowaniem po lodowym rożku
" />
Na skraj Roztocza
-
DST
156.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
07:00
-
VAVG
22.29km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś śmigamy z Grześkiem na skraj pięknego Roztocza, czyli będą górki małe :) . A naszym celem jest stary wiatrak koźlak który jeszcze dwa lata temu stał w polach obok wsi Gródki . Pytanie jest tylko takie czy on jeszcze stoi bo ponoć przeniesiony został do mini skansenu w Klemensowie koło Szczebrzeszyna ..
Ruszamy więc o 8 . Na początek bocznymi drogami aż docieramy w końcu do drogi głównej Nisko - Janów Lubelski , skręcamy na Janów i jedziemy dalej . Przed samym Janowem odbijamy w kierunku miejscowego zalewu który jest pięknie położony na skraju Lasów janowskich a woda w zalewie jest bardzo czysta . W gorące dni jest tu bardzo więle osób które nie tylko opalają się nad wodą ale i aktywnie spędzają tu czas . Dziś niby ciepło ale upału nie ma a co chwile słońce kryje się za chmurkami więc i bardzo mało osób nad wodą . Chwilkę tu odpoczywamy i jedziemy do centrum Janowa . Tu mały posiłek pod fontanną i ruszamy dalej . Wyjeżdżamy w Janowa i od razu jedziemy pod górkę w kierunku Godziszowa . W pewnym momencie postanawiamy pojechać ciut inną droga niż zawsze . Znów pod górkę i jedziemy teraz raz w dół a raz pod górkę asfaltem poprzez pola i plantacje malin . Wyjeżdżamy na drogę główna za Godziszowem i jedziemy teraz w kierunku Chrzanowa . Tu już zaczyna się Roztocze a wzniesienia co raz większe ale to nie góry tylko Wyżyna Lubelska więc największe tu wzniesienia mają góra 350 metrów npm . w Chrzanowie odbijamy w boczną drogę która zaprowadzić nas miała do wsi Tokary . Pierwszy raz jedziemy ta droga . Jest to wąska asfaltowa droga wijącą się fantastycznie pomiędzy wzniesieniami na których są szachownice pól i małe kawałeczki lasów .. Z chęcią wrócę tu jeszcze nie raz. . Mijamy Tokary i dojeżdżamy do drogi głównej Frampol - lublin . jedziemy kawałek tą ruchliwą droga a potem odbijamy w polną drogę . Tu wypatrujemy wspomnianego wiatraka .. jedziemy , jedziemy polnymi drogami i nic . Grzesiek popytał o wiatrak mężczyznę zbierającego maliny i okazało się że rzeczywiście wiatrak został przeniesiony pod Szczebrzeszyn . Jak można zobaczyć na poniższych fotkach , wiatrak który tu stał był o wiele większy od tego który stoi koło Szczebrzeszyna . Zapewne konstrukcja wiatraka została zbudowana od nowa ale w trochę mniejszej skali a wszystkie wewnętrzne urządzeni z tego starego wiatraka zostały przeniesione do tego pod Szczebrzeszyn .. Szkoda wielka że ten ostatni wiatrak na Roztoczu już nie stroi na swoim miejscu ale dobrze że choć choć jego część uratowano . Zjeżdżamy z pół do wsi Gródki, tam zatrzymujemy się przy sklepie i robimy dłuższy postój . Odpoczywamy na ławkach i posilamy się . Po około 30 minutach ruszamy dalej, docieramy znów do wspomnianej drogi Frampol - Lublin i jedziemy teraz ta drogą aż do Frampola . Oczywiście raz pod górę a raz w dół . W końcu docieramy do Frampola . Tu kończą się wzniesienia . We Frampolu odwiedzamy jeszcze miejscowy mały zalew a potem ruszamy dalej drogą główną w kierunku Biłgoraja . Po kilku km odbijamy jednak w prawo i wjeżdżamy w Lasy Janowskie . Chwilowo asfalt przechodzi w drogę polną po której jedziemy slalomem omijając wielkie kałuże . W końcu znów asfalt i jedziemy lasami . Mijamy małe wioski Bukowa, Ujście, Kiszki i docieramy do wsi Momoty . Tam jeszcze krótki przystanek pod pięknym drewnianym kościółkiem pw Św Wojciecha . I tu bardzo ciekawa rzecz dotycząca tej drewnianej świątyni . Kościółek zbudował bez żadnych pozwoleń, planów architektonicznych i bez udziału dachowców wzniósł ksiądz Kazimierz Pińciurek który był pierwszym proboszczem tej parafii . Przed wybudowaniem tego kościółka istniała tu tylko mała kaplica . Kościółek ten zbudował ksiądz wraz z parafianami , własnymi rękami . W środku świątyni cały jej wystrój jest z drewna . I to też powstało tylko z pracy rąk księdza . Cały wystrój kościoła: płaskorzeźby, polichromie, witraże, meble wyszły spod ręki niezwykłego proboszcza - rzeźbiarza-samouka.. Tu jak wspomniałem chwilka odpoczynku i ruszamy dalej asfaltem przez Lasy Janowskie . W końcu docieramy do drogi głównej Nisko - Janów Lubelski .. odbijamy na Nisko ale po kilku km odbijamy w boczne drogi i nimi jedziemy aż do Pysznicy . Tam Grzesiek odbija na Jastkowicie i dalej na Zaklików a ja do Stalowej Woli mam tylko kilka km .
Przy zalewie w Janowie zrobili jakieś wodotryski
"
Nad zalewem w Janowie Lubelskim
"
"
"
I jedziemy poprzez pola zbóż i malin
"
Piękne krajobrazy
"
Droga za Chrzanowem pięknie się wije pomiędzy wzniesieniami Roztoczańskimi
"
"
Chwilka odpoczynku w Gródkach
"
Bukowa...kościół pw Andrzeja boboli
"
Momoty Górne ...drewniany kościółek pw Sw Wojciecha
"
Przystanek pod wiatą obok kościółka w Momotach
"
Tak wyglądał stary wiatrak w Gródkach...fotka z 2013 roku
"
Tak go zrekonstruowano ...stroi w Klemensowie pod Szczebrzeszynem
"
Na zamek Krzyżtopór
-
DST
138.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
07:00
-
VAVG
19.71km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odpocząłem kilka dni po mini wyprawce w Góry Świętokrzyskie i od upałów więc pora wybrać się znów w trasę . A że sezon na ciekawe imprezy dla turystów to postanowiłem wybrać się na turniej rycerski w Ujeździe . W tym roku jeszcze nie byłem na zamku Krzyżtopór więc jest dobra okazja . Turniej miał rozpocząć się dopiero o 14 więc nie musieliśmy się z rana zrywać aby dojechać na czas . A wybrałem się z Danielem i Grześkiem . Ruszamy o 9 w kierunku Tarnobrzega . Tam jeszcze małe zakupy i jedziemy nad Wisłę aby na drugi jej brzeg przedostać się promem . Prom akurat szykował się do odpłynięcia więc ładujemy się nie pokład i ruszamy . Na drugim brzegu robimy jeszcze krótki postój na mały posiłek i ruszamy dalej . Teraz jedziemy w kierunku Koprzywnicy . Po oby stronach drogi same sady a w nich pełno czereśni już dojrzałych no i oczywiście jabłoni . Jabłka jeszcze nie dojrzałem rzecz jasna . Mijamy Koprzywnicę i teraz jedziemy w stronę Klimontowa . Sady po horyzont . Teren zaczyna być lekko pofalowany ale jedzie się fajnie . Po kilkunastu km docieramy do Klimontowa ale tu też się nie zatrzymujemy tylko śmigamy dalej . Tu teren już trochę bardziej wymagający . Kilka km dalej, zjeżdżamy z drogi głównej i jedziemy w kierunku wsi Konary . Tu już jak na te tereny zaczynają się spore wzniesienia a jedzie się zazwyczaj wąwozami które raz prowadzą ostro w górę a raz w dół . Na początku jednego z nich stroi pomnik poświęcony pamięci żołnierzy Legionów Wojska Polskiego którzy zginęli tu podczas bitwy w maju 1915 roku . Jedziemy dalej wąwozem i wypatrujemy zjazdu w kierunku pól który umożliwi nam zjechanie na pobliskie wzgórze . Na tym wzgórzu stał kiedyś zamek . Kiedy to zamczysko zbudowane dokładnie nie wiadomo ale pierwsze doniesienia o nim pochodzą z roku 1355 , jego właścicielem był Sięgniew syn kasztelana Radomskiego . Potem zamek stał się własnością Grota , syna Sięgniewa . Grot ponoć był wojowniczym człowiekiem i z nie jednym miał zatarg i nie jedno na sumieniu , ponoć parał się rozbójnictwem. Az w końcu doszło do tego że najechał na zamek w nie dalekim Ossolinie i zabił jego gospodarza którym był Jan Ossoliński . Ta zbrodnia już nie uszła mu płazem . Król Władysław Jagiełło skazał go na banicję, a zamek kazał spalić . Dalsze dzieje zamku nie są wyjaśnione . Istnieje możliwość iż zamek został częściowo odbudowany . Faktem jest że na początku XX wieku stały tu jakieś fragmenty murów które zostały całkowicie zniszczone podczas I wojny światowej . Co po zamku zostało . Gdzieś na porośniętym laskiem, krzakami i wysoka trawą znajduję się murowane wejście do zamkowej piwnicy . Mi osobiście nigdy nie udało się tego wejścia zlokalizować ale kiedyś w końcu to zrobię . Dziś tylko wszedłem na wzgórze , rozpościera się stąd piękny widok na okolicę a widać nawet nie odległe Góry Świętokrzyskie . Wracam do asfaltu i widzę ze koledzy pojechali dalej . Ruszam więc i ja ostro w dół wąwozem a potem raz w górę i znów w dół . W końcu docieram do chłopaków i jedziemy dalej . Coś zakręciliśmy drogę i musimy jechać kawałek droga polna ale w końcu wyjeżdżamy na drogę główną . Jeszcze kawałek i jesteśmy pod zamkiem Krzyżtopór . Właściwie są to ruiny zamkowe gdyż ten monumentalny zamek został zbudowany w latach 1621-1644 przez Krzysztofa Ossolińskiego który był właścicielem tych ziem . Rodzina Ossolińskich była w tym czasie jedna z najzamożniejszych w całej Polsce . Krzysztof Ossoliński był bardzo wykształconym człowiekiem i obytym w świecie . Postanowił wybudować najpiękniejszy zamek w całym kraju który łączyłby ze sobą funkcje mieszkalne i obronne . Sam zamek zaprojektowany był przez włoskiego architekta a wzorowany był na rezydencji słynnego włoskiego rodu Farnese . Zamek niestety został ograbiony podczas Potopu Szwedzkiego a potem częściowo zniszczony przez wojska rosyjskie w czasie obrony przez zwolenników Konfederacji Barskiej . Ruiny z zewnątrz robią wrażenie ale prawdziwe wrażenie robią gdy wjedzie się na teren zamku . Byłem tu nie raz ale zawsze budzą we mnie podziw . Na terenie zamku bije źródełko które daje początek strumykowi Krzyżtoporzanka . Woda ze źródełka wydostaje się na zewnątrz murów i płynie dalej m w czasie świetności zamku strumyk ten płynął przez przepiękne ogrody które tam się znajdowały . Dziś po nich nie ma już śladu . Strumyk tuz przy zamkowych murach tworzy malutkie oczko wodne . Właśnie w tym miejscu postanawiamy rozbić swój obóz . Odpoczywamy , posilamy się o czekamy na turniej który zacząć się ma o 14 . po odpoczynku wchodzimy na teren zamku, tu już dość sporo turystów . Grupa rekonstrukcyjna przebrana w dawne stroje zaczyna zabawiać publiczność małymi pokazami walk na szable i wystrzałami z dawnej broni palnej . Sam turniej się opóźnia coś mocno bo jest już po 15 , nic się nie dzieje ciekawego a tłumy co raz większe . My do domu mamy ponad 70 km , zaczyna się coś chmurzyć więc postanawiamy wracać . Jeszcze robię kilka fotek zamku ale praktycznie tylko z dziedzińca i tyle bo na więcej nie ma czasu . Aby obejść cały zamek trzeba sporo czasu . Ruszamy teraz inną drogą . Mijamy Toporów i jedziemy znów przez sady i pola na przemian asfaltami i drogami polnymi . No i oczywiście raz w górę a raz a dół . W Końcu docieramy do drogi głównej Opatów - Sandomierz i odbijamy na Sandomierz . teraz jedziemy z wiatrem w plecy no i prawie non stop lekko w dół więc do Sandomierza szybko docieramy . W Sandomierzu zajeżdżamy na stare miast i tam an rynku jeszcze mały posiłek . Potem już jedziemy główną drogą w kierunku Stalowej Woli . W Zaleszanach Grzesiek dobija na Zaklików a my już śmigamy prosto do domu .
Na promie w Tarnobrzegu"
"
Pomnik Legionistów w Konarach
"
"
Za zakrętem droga biegnąca wąwozem ostro w dół
"
Widok na okolice ze wzgórza zamkowego w konarach
">
"
W oddali widać Góry Świętokrzyskie
"
Zamek Krzyztopór
"
"
Krzyż i topór nad bramą wjazdową
"
Na dziedzińcu zamku
"
"
"
"
"
"
"
Jakąś czarownicę zakuli w dyby
"
Armata pod murami
"
Odpoczynek pod źródełkiem
"
"
Ja i moja Medzia
"
A Danielek bawi się patykiem w oczku wodnym..jak dziecko :)
"
..woła do Grześka...daj ten głaz !!!
"
...i wrzucił do źródełka...
"
Droga powrotna...częściowo drogami polnymi i wąwozami
"
Ale za to jakie krajobrazy...
"
Mini wyprawka w Góry Świętokrzyskie..powrót
-
DST
91.00km
-
Czas
04:02
-
VAVG
22.56km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I nadszedł czas powrotu z Gór Świętokrzyskich . Mini wyprawka bardzo udana choć ten upał trochę przeszkadzał . Aby uniknąć choć trochę upału w drodze powrotnej, wstałem o 4 rano , zjadłem śniadanie, spakowałem się , oddałem klucz do pokoju i o 5 ruszyłem do domu . Tym razem krótsza trasa .
Nie będę się rozpisywał jak jechałem bo widać to na mapie . Tym razem bez fotek bo chciałem jak najszybciej dotrze do domu
Turniej rycerski w Szydłowie
-
DST
15.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
12:00min/km
-
VMAX
7:30min/km
-
Temperatura
35.0°C
-
Aktywność Chodzenie
Potem taka sama trasa w drugą stronę , plus szwędanie się po Szydłowie...razem wyszło 15 km
Trzeci dzień mini wyprawki w Góry Świętokrzyskie . Dziś dzień bez rowerowania , ale za to idę do Szydłowa na coroczny turniej rycerski . Od kilku lat, chciałem zobaczyć ten turniej i wreszcie się udało . Wstaję około 8 , śniadanie i ruszam piechotą do Szydłowa . Na początek idę asfaltem przez Korytnicę a potem odbijam w drogę biegnącą poprzez sady i pola aż do Szydłowa . Po jakimś czasie asfalt się kończy i idę drogą polną , przed Szydłowem znów asfalt . Następnie wchodzę na drogę główną i do Szydłowa już rzut beretem . W jedną stronę wyszło coś około 6,5 km .
Zanim turniej się zacznie, większość jego uczestników uczestniczy w paradzie po ulicach Szydłowa . Potem cała kawalkada udaje się do kościoła Św Władysława na Mszę Św . Po mszy znów mała parada po ulicach miasteczka a potem wszyscy udają się na plac gdzie rozgrywany będzie turniej .. Tu jeszcze chwila przygotowań, przemowy miejscowych biurokratów itp .
I wreszcie zaczyna się turniej . Na początek inscenizacje walk przygotowane przez Słowackich rycerzy z grupy Cohors Preslov . Inscenizacja bardzo fajna i dowcipna . Potem na scenie pokazywane były tańce dworskie . Po tańcach swoje umiejętności pokazywali rycerze na koniach . Wreszcie nadszedł czas na właściwy turniej rycerski . Tu walki były nie udawane . Każde starcie trwało po minucie a przegrany odpadał z turnieju . Pierwszy raz widziałem takie walki i bardzo mi się one podobały . Należy się prawdziwy podziw dla wszystkich uczestników turnieju i pokazów za to że wytrwali w swoich zbrojach i strojach w tym strasznym upale . Poza pokazami i walkami organizowane były też różne konkursy dla publiczności . Ja w tym czasie miałem czas na pochodzenie po całym Szydłowie i pozwiedzanie jego zabytków . Miedzy czasie też udało się coś zjeść i kupić coś zimnego do picia bo jak wspomniałem grzało strasznie .
W końcu nadszedł czas aby wracać na nocleg . W Szydłowie powoli kończyły się interesujące mnie pokazy a miały zacząć się jakieś koncert gwiazd disco polo co mnie nie interesowało . Wróciłem więc tą samą droga do Korytnicy .
"
Droga do Szydłowa , poprzez pola i sady ...trochę asfaltu...
"
...potem droga polna
"
Śliwki powoli dojrzewają...ta okolica słynie w całym kraju z uprawy śliwek
"
Docieram do Szydłowa
"
Parada ulicami Szydłowa uczestników turnieju
"
"
"
Konie odpoczywają w cieniu a reszta uczestników turnieju poszła na Mszę Św
"
"
Obóz rycerski
"
Przywitanie uczestników turnieju
"
Scena przed ruinami zamku
"
A na scenie pokazy tańców dworskich
"
Ruiny zamku Szydłowskiego
"
"
Pokazy jazdy
"
"
"
I walki rycerskie ...te inscenizowane i te prawdziwe
"
"
I powrót do Korytnicy...w oddali widać pasma Jeleniowskie i Łysicy
"
Mini Wyprawka w Góry Świętokrzyskie...na szczyt Łysej Góry
-
DST
90.00km
-
Teren
2.00km
-
VMAX
48.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugi dzień mini wyprawki w Góry Świętokrzyskie . Po upalnym dniu poprzednim szybko usnąłem ale wcześniej nastawiłem budzik na 7 aby o 8 już wyjechać w trasę , na dziś też zapowiadano upał i to jeszcze większy więc im wcześniej wyjadę tym lepiej . Celem dzisiejszej wycieczki ma być zdobycie Łysej Góry i odwiedzenie na jej szczycie Sanktuarium Świętego Krzyża . Chciałbym też odwiedzić klasztor Benedyktynek u stów najwyższego wzniesienia Gór Świętokrzyskich ( Łysica 612 m n.p.m.) czyli popularną Świętą Katarzynę , chciałbym też zajechać do Bodzentyna i tam zobaczyć ruiny zamku ale czuję że ani upał ani dość mocno pofałdowany teren nie pozwoli na tak ambitne plany . Co będzie, okaże się na trasie . Od rana bardzo ciepło a na niebie ani skrawka chmurki . Wyjeżdżam z Korytnicy i kieruję się w stronę Jeziora Chańcza . Kawałek jadę asfaltem przez las a potem dobijam w prawo, przejeżdżam po zaporze wodnej i jadę w kierunku Rakowa . Tam nie potrzebnie wjechałem w miasto bo mogłem minąć to miasteczko obwodnicą ale tak czy tak ląduję na obwodnicy, potem ja opuszczam i jadę w kierunku Łagowa . Teraz już teren robi się co raz bardziej pofałdowany , raz pod górkę a raz z górki ale więcej podjeżdżam niż zjeżdżam . W Woli Łagowskiej natrafiam na fajny punkt widokowy z którego rozpościera się piękny widok na pasmo Jeleniowskie i pasmo Łysogór . Widać też oczywiście Łysą Górę . Teraz jadę fajnie w dół i kilka km dalej jestem juz w Łagowie . Mijam to miasteczko i jadę dalej w kierunku Nowej Słupi . i znów podjazdy i zjazdy . kilka km przed Nową Słupią odbijam w lewo i teraz jadę szeroka droga która biegnie wzdłuż pasma Łysogór . Po swojej prawej ręce mam Łysą Górę . Kilka km dalej znów piękny widok na dalszą część Gór Świętokrzyskich .. W oddali majaczą różne pasma tych gór w tym też pasmo Chęcińskie na którym położone są słynne ruiny zamku . Bardzo chciałbym i tam kiedyś dotrzeć . Teraz zjazd w dół ale nie mogę za bardzo się rozpędzać gdyż za chwilę mam odbić w prawo . Odbijam więc w boczna drogę i jadę w kierunku wsi Huta Szklana . Od tego momentu jadę non stop pod górę tu już zaczyna się wspinaczka na Łysą Górę . . Słońce prazy strasznie a droga wiedzie co raz stromiej . W Gucie Szklanej odbijam na prawo, tu chyba jest najcięższy moment podjazdu pod ten szczyt a przynajmniej ja mam takie odczucie .. Potem znów droga skręca w prawo . Za jakieś 300 metrów będę przejeżdżał przez bramę wjazdowa puszczy jodłowej która w sporej części porasta ten szczyt . Tu już mogą turyści tylko wchodzić lub wjeżdżać rowerem, dla leniwych są też bryczki konne . Zanim jednak wjeżdżam w puszczę , zatrzymuję się przy małych sklepikach położonych tuz przy drodze . Tu turysta może zakupić różne pamiątki lub coś do jedzenia . Tu robię sobie dłuższy odpoczynek w cieniu . Posilam się i kupuję pamiątki . Potem ruszam dalej . teraz trasa podjazdu wiedzie asfaltem przez las, mimo że podjazd nie jest najlżejszy to jedzie się w cieniu drzew i praktycznie nie odczuwa się tego ze jest stromo . Gdy podjeżdżałem tym podjazdem 2 lata temu jakoś bardziej odczuwałem trud podjazdu . W końcu docieram na szczyt . Tam postawiono ogromna wieżę nadawczą , jest też punkt widokowy na gołoborze . Nie mam jednak jak zostawić mojej Meridy i podziwiać te piękne widoki . Udaję się więc pod klasztor i Sanktuarium Świętego Krzyża . Tu odwiedzam piękną bazylikę w której złożone są relikwie Świętego Krzyża przywiezione tu przez Władysława Łokietka w roku 1306 . Ta piękna późnobarokowa bazylika zbudowana została w latach 1781-1789 a sam klasztor zbudowany na tym miejscu był już w roku 1006 za Bolesława Chrobrego . po pobieżnym zwiedzeniu bazyliki odpoczywam chwilkę w cieniu zabudowań i postanawiam ze szczytu zejść niebieskim szlakiem pieszym . Szlak wiedzie przez las i kończy się przy pierwszych zabudowaniach Nowej Słupi . Zajście z rowerem po tym szlaku , delikatnie mówiąc nie należy do przyjemnych ani łatwych . Głazy, kamienia, korzenie drzew itp przeszkody . Ale jakoś udaje się zejść bez połamania kości i roweru . Jeszcze zjazd asfaltem do Nowej Słupi i udaję się do sklepu po coś zimnego do picia . Tu postanawiam też że w taki upał nie mam szans na dojechanie do Bodzentyna ani do Świętej Katarzyny . O ile nie jestem jakoś szczególnie zmęczony fizycznie to to słonce i temperatura jest zabójcza . Postanawiam wracać do Korytnicy . Przejeżdżam przez Nową Słupię i kieruję się na Łagów, czyli wracam tą samą trasą która przyjechałem . Co prawda znów jest raz w górę a raz w dół ale teraz więcej zjazdów . Docieram do Łagowa i tam robię sobie znów przystanek . Zakupuję pyszne drożdzówki i coś do picia a następnie posilam się w cieniu przy miejscowej fontannie . Potem jeszcze chłodzę ręce w fontannie i ruszam dalej .Dojeżdżam do Rakowa ale szybko mijam to miasteczko i jadę dalej w kierunku Korytnicy . Teraz jezioro Chańcza mijam z drugiej strony i jadę dalej, z upału jakoś przegapiłem zjazd na tamę i musiałem się kawałek wracać . Potem już tylko kilka km do Korytnicy . Jeszcze tylko wizyta w sklepie i wreszcie mogę rozłożyć się na łóżku w pokoju ....
Jutro też mam być upal ale jutro dzień bez rowerowania , idę piechota do Szydłowa na turniej rycerski .
Widok z punktu widokowego na pasmo Jeleniowskie i pasmo Łysicy
"
"
"
Widok z innego punktu widokowego na odleglejsze pasma Góry Świętokrzyskich
"
"
"
Wieża transmisyjna na szczycie łysej Góry..nie mieści się na jednej fotce więc umieszczam na dwóch :)
"
"
Budynki klasztorne na szczycie
"
Przepiękna późnobarokowa bazylika pw Trójcy Świetej
"
Stara dzwonnica, bazylika i budynki zakonne
"
"
"
Na początek zejścia ze szczytu dość przyjemny fragment a potem..z rowerem to masakra
"
Ochłoda przy fontannie w Łagowie
"
Widok z tamy na Jeziora Chańcza
"
"
"
A przed przybyciem zakonników na Łysa Górę można tam było spotkać inne ciekawe osoby :)
"
Mini Wyprawka w Góry Świętokrzyskie...dojazd
-
DST
130.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
07:00
-
VAVG
18.57km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaczęło się lato i wreszcie też zaczęła pogoda dopisywać . Postanowiłem więc ruszyć w na mini wyprawkę w Góry Świętokrzyskie . Moim głównym celem jest zobaczeni turnieju rycerskiego w pięknym Szydłowie który ma odbyć się w niedziele . ja ruszam w piątek z rana aby choć trochę uniknąć upału . Wszystko co mi potrzebne pakuję w mały plecak i ruszam około 8 rano . Na początek jadę do Tarnobrzega , tam odbijam w kierunku Baranowa Sandomierskiego . Baranów mijam praktycznie bokiem i jadę dalej w kierunku Padwi Narodowej, tam odbijam w kierunku mostu na Wiśle który znajduje się kilkanaście kilometrów dalej . Z biegiem dnia robi się co raz cieplej ale jadę bez przystanków aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce . W końcu docieram do mostu na Wiśle, zaraz za mostem znajduje się Połaniec który też mijam bokiem i teraz jadę w kierunku Rytwian . Kilka km przed Rytwianami dobijam w las , teraz jadę drogą leśną w kierunku pustelni Złotego Lasu . Jest to klasztor pokamedulski zbudowany w XVII wieku . Przy klasztornych budynkach stoi tez piękny barokowy kościół pw Zwiastowania NMP . Tu robię pierwszy odpoczynek . Zwiedzam piękny kościół , pomieszczenia w których kiedyś zakonnicy mieszkali a dziś znajdują się tam małe muzeum, mała resteuracja , sklepik w pamiątkami . Dla chętnych przygotowano też pokoje noclegowe . Znajduje się tu też piękny ogród a całość otaczają piękne lasy . Wokół cisza i spokój . Trochę odpoczywam i ruszam dalej . Ale zanim wyjeżdżam z lasu odwiedzam jeszcze kapliczkę pw Matki Boskiej Fatimskiej . Z pod drewnianej kapliczki wypływa małe źródełko o nazwie Browarek...niestety nie jest to źródełko piwne, a szkoda bo w taki upał to byłoby coś . Ale zimna woda jest też bardzo dobra . kilka fotek i ruszam dalej . Aaaa....zapomniałbym wspomnieć że na terenie klasztoru i w lasach otaczających klasztor kręcono słynny serial Czarne Chmury . Wyjeżdżam z lasy w Rytwianach i teraz kieruję się na Staszów . Od tej pory droga robi się trochę cięższa gdyż zaczynają się lekkie wzniesienia . Mijam Staszów i jadę w kierunku Kurozwęk . Tu zatrzymuję się przy sklepie, kupuję jagodzianki i coś zimnego do picia . Siadam w cieniu drzew i zjadam moje zakupy . Jeszcze chwila odpoczynku w cieniu bo upał co raz większy i jadę dalej . Odbijam w boczną drogę i kieruję się w stronę słynnej hodowli bizonów . Hodowla tez znajduje się na terenie parku który otacza przepiękny barokowy pałac . Zbudowany on został na miejscu zamku który stał tu od drugiej połowy XIV wieku . Zamek z czasem był przebudowywany aż w końcu w XVIII wieku przekształcił się w rezydencję pałacową . Niestety dziś nie udało mi się zwiedzić ani pięknych wnętrz pałacowych, ani ogrodów ani nie zobaczyłem tych bizonów . Na pewno jeszcze kiedyś odwiedzę to piękne miejsce i poświęcę mu więcej czasu . Ruszam dalej , mijam Kotuszów i za chwilkę jestem już w Korytnicy która jest moim celem . Tu jadę spokojnie przez wieś i szukam agroturystyki w której ma zarezerwowany pokój . W końcu docieram pod właściwy adres, witam się z miłymi właścicielami domu , i wreszcie mogę odpocząć w pokoju . Wypakowuję plecak i rozkładam się ma łóżku . Odpoczywam z 2 godziny ii postanawiam jeszcze odwiedzić piękny Szydłów który znajduję sie tylko kilka km dalej .Ruszam więc i po nie całych 10 km jestem w Szydłowie . To małe miasteczko, prawie całe otoczone jest starymi murami pamiętającymi czasy króla Kazimierza Wielkiego . Jak wspomniałem, miasteczko otoczone jest murami a wewnątrz zachował się stary układ ulic i wiele zabytków . W tym ruiny zamku, ruiny kościoła i szpitala pw Św Ducha , kościół pw Św Władysława , kościółek pw Wszystkich Świętych , skarbczyk w którym teraz jest małe muzeum , jest też stara synagoga która teraz małe muzeum żydów i informacja turystyczna . Upał już ciut zelżał więc szwędam się po tym pięknym miejscu , robię fotki i odpoczywam . Na koniec jeszcze małe zakupy i wracam inną droga do Korytnicy . I wreszcie mozna odpocząć . A jutro wyprawa na Św Krzyż w jeszcze większym upale .
Rutwiany...Pustelnia Złotego lasu...kościół pw Zwiastowania NMP"
"
"
"
Rytwiany...kapliczka pw Matki boskiej Fatimskiej a pod kapliczka wypływa źródełko Browarek
"
Źródełko Browarek tworzy mały strumyk
"
Strumyk łagodnie się rozlewa, tworząc lekko podmokły teren wokół kapliczki
"
Piękny barokowy pałac w Kurozwękach
"
Stare budynku stojące w pobliżu pałacu
"
Pałac otaczają też piękne i wiekowe drzewa
"
Docieram do Szydłowa
"
Mury miejsskie które w większości otaczają to miasteczko
"
Odpoczynek pod murami miasta
"
Brama Krakowska
"
Mury i brama od wewnątrz miasteczka
"
"
Kościół pw Św Władysława ...Kościół wzniesiono w 1355 r. w miejscu, gdzie stała starsza, drewniana świątynia.
"
Dzwonnica stojąca obok kościoła ..zbudowana w 1724 roku
"
130 km w tym upale to niezły wynik
"
Na Wyżynę Lubelską
-
DST
116.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
06:02
-
VAVG
19.23km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
" />
Można powiedzieć że nie miałem praktycznie przerwy zimowej w jeżdżeniu na rowerze i jakoś z końcem czerwca zacząłem odczuwać lekki przesyt , musiałem odpocząć od kręcenia . Odpoczynek trwał ponad tydzień ale czas ruszać dalej w trasy . Tym bardziej że jutro jadę na kilka dni w Góry Świętokrzyskie . Więc dziś ruszam w trasę aby rozkręcić kości i mięśnie . Mim celem na dziś jest skraj Wyżyny Lubelskiej . Ruszam więc po 9 w kierunku Janowa Lubelskiego . Od rana słońce i ciepełko więc jechał się przyjemnie choć non stop pod troszkę uciążliwy wiatr . Po dojechaniu do Janowa, zatrzymuję się na chwilkę przy miejscowej fontannie , chwilka odpoczynku, zjadam banana i ruszam dalej . Od tej pory już trasa pofalowana a na początek non stop lekko pod górę . kilka km dalej odbijam w stronę Andrzejowa . Za Andrzejowem zjeżdżam z asfaltu i jadę droga polną w kierunku Wierzchowisk . Droga pięknie wiję się pomiędzy polami , raz w górę a raz w dół . Na polach dojrzewa zboże poprzetykane różnymi polnymi kwiatami . Te okolice słyną też z upraw malin . Jest ich tu bardzo dużo i sporo już dojrzałych...a ja sobie pod Janowem przypomniałem że zapomniałem pojemnika na maliny :) . No cóż, pozostaje mi tylko się nimi delektować w trasie . Po kilku km dojeżdżam do Wierzchowisk . Teraz mocno w dół i jestem na asfalcie . jadę przez Wierzchowiska ale w pewnym momencie znów odbijam w polne drogi bo zauważyłem że na jednym ze wzgórz uprawia się winorośle . Jest to plantacja należąca do dworu Sanna . Robię fotki i jadę teraz ostro pod górę zacienionym wąwozem . Wjeżdżam na szczyt wzniesienia, tu kończy się utwardzona droga, w właściwie ciągnie się dalej poprzez malutki ale bardzo zarośnięty wąwązik . Jadę więc wzdłuż niego ale po łące . Po kilkuset metrach wreszcie polna droga . I znów jadę raz w górę a raz w dół poprzez pola . Po drodze mijam jeszcze pole golfowe należące do wspomnianego dworu Sanna . W końcu wyjeżdżam znów na asfalt ale tym razem we wsi Antolin .. Teraz jadę w kierunku Wierzchowisk asfaltem i znów raz w gorę a raz w dół . W końcu docieram do Wierchowisk, tam zajeżdżam pod dwór Sanna w którym mieści się hotel . Dla gości hotelu , poza polem golfowym są też inne atrakcje , np mała stadnina koni, jazda autami terenowymi, no i piękny park okalający dwór . Od nie dawna ze wspomnianych winorośli robi się tu ponoć bardzo dobre białe wino które zbiera laury na różnych konkursach . Tu zatrzymuję się w cieniu przy źródle rzeki Sanna . Posilam się i odpoczywam . W końcu ruszam dalej , teraz jadę w kierunku Modliborzyc . Teren powoli się wypłaszcza ale aż do Modliborzyc jest jeszcze pofałdowany . W Modliborzycach dziś się nie zatrzymuję tylko jadę dalej drogą główną w kierunku Zaklikowa . Po kilku km odbijam w boczne drogi i jadę teraz przez lasy lipskie . Wreszcie trochę cienia . Mijam malutkie osady Maliniec i bania i jadę dalej lasem aż do Lipy . Tam dobijam w wąską asfaltówkę i jadę dalej lasem aż do Rzeczycy Długiej . Tu odwiedzam babcie a potem już prosto do domu .
Janów Lubelski ...przystanek pod fontannami
"
Lekko pofałdowana Wyżyna Lubelska
"
Jadę teraz polnymi drogami...
"
Kwiaty polne, zboża..i jeszcze więcej kwiatów
"
"
No i hektary malin
"
"
Piękne widoki
"
"
Wierzchowiska..uprawa winorośli
"
Teraz kawałek jedziemy przez łąki
"
Wierzchowiska..dwór Sanna
"
...i przy dworze wypływają źródła Sanny
"
"
Odpoczynek przy źródełku
"
Lasy Lipskie..stawy na Malińcu
"
"
Lasy Lipskie...Bania...Gminie się chyba kasa przelewa...stawiają witacze w środku lasu
"