Maj, 2018
Dystans całkowity: | 516.00 km (w terenie 104.00 km; 20.16%) |
Czas w ruchu: | 26:12 |
Średnia prędkość: | 17.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 30.00 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 57.33 km i 3h 16m |
Więcej statystyk |
Zobaczyć Tulipanowca w Stanach
-
DST
58.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
03:02
-
VAVG
19.12km/h
-
VMAX
27.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny dzionek w piękną pogodą więc trzeba go w miarę możliwości wykorzystać . Dziś jadę do Stanów...przed Bojanów . Po co tam jadę ? Aby zobaczyć pewne drzewo które tam rośnie . Jest to Tulipanowiec . Drzewo dość spore i mające bardzo spore kwiaty przypominające tulipany . W Stanach byłem wiele razy ale nie wiedziałem że taka tam ciekawostka przyrodnicza rośnie .
Jak wspomniałem pogoda piękna , od rana ani chmurki i ciepełko ale oczywiście trochę wieje . Mijam miasto i jadę asfaltem przez las do Przyszowa a tam odbijam na Stany . Teraz akurat jedzie się w miarę dobrze bo chwilami z wiatrem .. Po około 19 jestem w Stanach . Tu udaję się nad miejscowe łowisko które chyba będzie odnawiane i jakoś przerabiane i upiększane .. Tu też rośnie wspomniany Tulipanowiec . Odpoczywam chwilkę w cieniu drzewa, robię kilka fotek i ruszam dalej w kierunku Bojanowa do którego mam tylko kilka km . W bojanowie odbijam w boczne drogi i jadę teraz w kierunku wsi Cisów Las i Sójkowa . Teraz mam akurat pod wiatr a do tego co raz bardziej grzeje . w końcu docieram do Sójkowej i tam odbijam w boczna drogę biegnąca w kierunku lasu . Teraz wiatr trochę pomaga a w lesie liczę na cień . Przez las wiedzie wąska asfaltówka ale cienia akurat jest bardzo mało więc dalej mocno słonce daje ..
Po kilku km jazdy wąskim asfaltem jadę teraz już normalnym asfaltem przez las dalej aż do drogi Przyszów - Nisko . Odbijam na Nisko a po 2 km odbijam w leśny szuter którym jadę około 4 km aż do obrzeży Stalowej Woli .. Potem jeszcze kilka km okrężnie do domu bo remonty dróg w mieście .
Stany ...nad miejscowym łowiskiem
"
"
Cel mojej wycieczki...tulipanowiec
"
"
"
Grzeje, na niebie ani chmurki ale las juz blisko więc będzie cień
"
Cienie ci w lesie..niedostatek
"
I jeszcze kilka km szutrem przez las...cienia dalej mało
"
Na skraj Wyżyny Lubelskiej i do źródełka
-
DST
84.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
04:04
-
VAVG
20.66km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj pogoda przeszkodziła mi w zrobieniu takiej trasy jak zaplanowałem więc przeniosłem ją na dziś . A dziś pogoda wspaniała . od rana ani chmurki, ciepełko, tylko w części trasy troche wiatr przeszkadzał .
Ruszam więc, mijam miasto, potem most na Sanie i za kilka km jestem w Rzeczycy Długiej gdzie wjeżdżam w Lasy Lipskie i jadę dalej asfaltami przez las . Mijam małem leśne wioski czyli Goliszowiec, potem skraj lipy a następnie Gielnia, Bania i Maliniec . kilka km za Malincem wjeżdżam na drogę główną Zaklików - Modliborzyce . Odbijam na Zaklików i jade dalej skrajem lasu . po kilku km odbijam w prawo i od razu jade pod górkę bo tu juz skraj Wyżyny Lubelskiej . Jadę kilkaset metrów asfaltem a potem dalej ostro pod górkę droga polną przez łąki aż do szczytu wzniesienie . Ze szczytu rozpościera się piękny widok na nie wysokie ale ładne wzniesienie Wyżyny Lubelskiej..widoki prawie jak w Bieszczadach :) . Teraz ostro w dół polną ścieżką i za chwilkę jestem na asfalcie biegnącym po skraju wzniesienie . odbijam w lewo a za kawałek w prawo i teraz jadę znów pod górkę i potem z górki i znów pod górkę a na szczycie wzniesienia dobijam w polna drogę i jadę nią kilkaset metrów . Potem zostawiam rower w lesie a sam schodzę kilkanaście metrów w dół wzniesienia do pięknego źródełka . Tu kilka fotek, potem schładzam dłonie w zimnej i kryształowo czystej wodzie ze źródełka . Wracam do roweru a potem do drogi asfaltowej . Jadę nią tylko kawałeczek i znów odbijam w polną drogę biegnąca lekko w dół . . Teraz mam po obu stronach pola ze zbożem a w zbożu teraz całe łany różnych polnych kwiatów . Najwięcej maków i chabrów . Kilka fotek i jadę dalej . Docieram do asfaltu i jadę teraz juz asfaltem poprzez pola w kierunku Zaklikowa . W Zaklikowie robię sobie odpoczynek przy miejscowym zalewie . Mały posiłek, chwila oddechu i ruszam dalej . . Teraz już jadę prosto w kierunku Lipy i dalej na Rzeczyce Długa gdzie odbijam na Jastkowice i Pysznicę a stąd już tylko kilka km do domu .
Lasy Lipskie...wiata na bani
"
Lasy Lipskie..stawy w Malincu
"
Opuszczam Lasy Lipskie i teraz jadę po skraju Wyżyny Lubelskiej...tu wspinamy się z Medzią pod górkę fajną ścieżynką po łące
"
Widok ze szczytu wzniesienia...fotki niestety nie oddają tego co widać na żywo
"
Teraz ścieżynką w dół
"
Z podnóża wzniesienia też ładne widoki
"
Maki, chabry i inne kwiatki polne w rzepaku który już przekwitł
"
Źródełko bijące z pod drzew na skraju wzniesienia
"
Źródełko tworzy piekny mały strumyk który nie dalek potem zasila stawy
"
"
I znowu pola usłane kwiatam
"
"
"
Zalew w Zaklikowie
"
Odpoczynek przy zalewie
"
Hm...nie wiem czy to ograniczenie dla aut czy dla rowrzystów na DDR..ale w razie czego zwolnie do 60 :)
"
Do Zaklykowa i nazad a na koniec mega ulewa .
-
DST
54.00km
-
Teren
7.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
18.00km/h
-
VMAX
28.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda teraz w kratkę, typowo majowa . Raz fajna jak przedwczoraj a raz mniej fajna . Dziś wydawało się że będzie OK i można gdzieś blisko pojechać . Jeszcze w tym roku nie byłem w Zaklikowie wiec na dziś mam taki cel , wycieczka nie daleka ale zawsze coś .
Ruszam przez miasto a potem do Rzeczycy Długiej gdzie odwiedzam babcię . Potem wjeżdżam w Lasy Lipskie . Na niebie co raz więcej chmur ale jest bardzo ciepło . Jadę więc przez las asfaltem , mijam Goliszowiec i potem jadę lasem wąskim asfaltem . Po jakimś czasie odbijam w leśny szuter i nim jadę około 4 km do innego wąskiego leśnego asfaltu . Tu odbijam w lewo a za kawałek znów jadę leśnym niby szutrem który szutrem to ino z nazwy jest . W końcu dowlokłem sie do drogi głównej Lipa - Zaklików . Teraz jest juz co raz mniej słońca a i wiatr co raz mocniejszy . Odbijam na Zaklików i za jakieś 3 km jestem już w Zaklikowie . Tu chwilka odpoczynku na rynku i mały posiłek . Czas wracać bo chmury wyglądają co raz groźniej .. Teraz juz jadę prosto asfaltem do Lipy a potem odbijam na Rzeczycę i dalej do Stalowej Woli . Kilka km przed Stalowa Wolą widziałem że nad miastem stoi chmura burzowa i chyba leje . Okazało się że chmura owszem stała ale z deszczem czekała na mnie . Jakieś 500 metrów przed domem nagle luneło, dosłownie ściana deszczu i małego gradu plus mega waitr . Ściągnąłem plecak aby wyjąc z niego kurtkę ale....już nie było sensu bo cały byłem mokry . No nic...do domu kilkaset metrów . A z każdym metrem lało co raz bardziej . W pewnym momencie ledwo dało się oddychać bo w usta i nos wdzierała się woda .. Jakoś dowlokłem się pod blok...
Lasy Lipskie...kawałek śmigam wąskim asfaltem
"
Potem szutrami
"
"
W Zaklikowie
"
Z Zaklikowa można ruszać w świat ...
"
Lasy Lipskie....Lipa...nad rzeczką Złodziejką
"
"
Łąki umajone ...
"
"
"
Do Ulanowa
-
DST
51.00km
-
Teren
22.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
17.00km/h
-
VMAX
28.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstyd się przyznać ale w tym roku jeszcze nie odwiedziłem Ulanowa . No więc taki cel dzisiejszej krótkiej wycieczki
Pogoda niby nie jest zła bo jest ciepło, jakieś tam chmury są a i coś tam wiej, na szczęście nie wygląda aby miało padać .
Mijam miasto, potem Pysznica i odbijam w boczne na Słomianną i dalej do drogi głównej Nisko - Janów Lubelski . Odbijam na Janów . Do tej pory wiatr miałem lekko w twarz a teraz centralnie w twarz więc ciężko się coś kręci bo forma nie ta co kiedyś . Po dojechaniu do Zdziar, odbijam w bok, w las . Kilka lat temu jechałem tą droga i z tego co pamiętam to było trochę szutru a reszta to normalna leśna droga, dość piaszczysta . A teraz...szeroko nowy asfalt . Jadę nim około 3 km przez las aż do Huty Deręgowskiej a potem prosto, przecinam linię LHS i jadę dalej aż do drogi na Ulanów . Dojeżdżam do Ulanowa i widzę że jakiś spory remont drogi...kawałek dalej widzę że...most na Tanwi w generalnym remoncie ( wreszcie ) ale na szczęście obok jest bardzo szeroka kładka wiec można spokojnie dojechać rowerem czy motorem do Ulanowa . W samym Ulanowie zatrzymuję się na chwilke przy drewnianym kościele pw Św Jana Chrzciciela . Piekny kościół zbudowany z drewna modrzeiowego w roku 1643 . Chwilka odpoczynku i ruszam dalej . Przejeżdżam most na Sanie i za chwilkę odbijam w boczne drogi . Teraz jadę asfaltem pomiędzy polami i łąkami który po chwili przechodzi w wygodny szuter . . Szutrem jadę około 2 k aż do Przędzla, tu już znów asfalt . Potem Wolina no i dalej jestem zmuszony wjechać na ruchliwa drogę Nisko - Leżajsk . Trochę jadę chodnikami a trochę asfaltem i tak do Niska . A Nisko to już osobny drogowy temat..kto nie był nie zrozumie . Jakoś żywy przebrnąłem i za Niskiem wjechałem an DDR którym dojechałem do Stalowej Woli .
Ulanów..most na Tanwi w remoncie ale jest kładka na szczęście
"
Ulanów...kościół pw Świętej Trójcy . Zbudowany z drewna modrzewiowego w 1690
"
Ulanów..kościół pw Świętego Jana Chrzciciela . zbudowany z drewna modrzewiowego w 1+43 roku
"
Dzwonnica przy kościele Św Jana Chrzciciela
"
Za Ulanowem śmigam kawałek szutrem pomiędzy polami i łąkami
"
Mucki się pasą
"
Przy niedzieli...Szosami, polami i wałami
-
DST
42.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
20.32km/h
-
VMAX
25.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela...czyli zwyczajowo ...a nie, nie do Sandomierza :)
Dzisiejszej niedzieli chciałem bardzo pojechać w Lasy Lipskie i tam spotkać się z rowerzystami z Bike Equipa Sandomierz . Niestety z rana dość słabo widziałem na oczy przez tą moją jaskrę . Dopiero gdzieś w południe się mi polepszyło wiec nie było co w domu siedzieć , ostatnio pogoda była bardzo zła wiec siedzenia w domu miałem aż za dużo .. Ruszam więc o 13 na małe kółko po okolicy . Pogoda niby ok bo słonecznie ale nie jest tak ciepło jak ostatnio, jak słonce zajdzie to krótkiej koszulce jest chłodno .
Na początek jadę do jamnicy a tam odbijam na Kotową Wolę i dalej do Zbydniowa . W Zbydniowie odwiedzam cmentarz I wojenny a potem jak zwykle jadę do dworku Horodyńskich . Dziś jednak nie robię tu przystanku bo chyba jakaś impreza się tu odbywa . Przecinam więc drogę na Sandomierz i jadę dalej bocznymi w kierunku Wólki Turebskiej a potem skrajem mijam Turbię / Postanawiam jeszcze odwiedzić miejscowe trawiaste lotnisko sportowe . Przez cały tydzień odbywały się tu szybowcowe mistrzostwa Polski . o. Pogoda jednak nie była łaskawa dla lotników bo do wtorku było jako tako a od srody lało aż do soboty . Wczoraj już praktycznie wszyscy uczestnicy odjechali lub odlecieli .. Pozostało tylko kilka szybowców i to już poskładanych .. Tu robię sobie przystanek, siadam na ławce i odpoczywam, potem mały posiłek i ruszam dalej . Teraz jadę droga polną biegnącą przy lotnisku .. Jadę nią aż do wału przy Sanie a potem śmigam wałem . . Wałem jadę kawałek a potem zjezdżam znów na drogę polną i nią docieram do Pilchowa . Tu już znów asfalt
Za Pilchowem juz Rozwadów i Stalowa Wola . wycieczka nie długa ale fajna . . No i wreszcie przekroczyłem 1000 km w tym roku....żenujący wynik no ale zdrowie nie to .
Droga w kierunku Kotowej Woli..pogoda fajna a na polach i łąkach kolorowo
"
"
"
Zbydniów...kawałek jadę droga polną do cmentarza O wojennego
"
Zbydniów...cmentarz i wojenny
"
Turbia..kotnisko sportowe . Po mistrzostwach pozostało tylko kilka szybowców i to same poskłądane jak widać
"
"
Odpoczynek przy lotnisku
"
"
Za lotniskiem odbijam w polne drogi i jadę nimi i wałami kilka km
"
"
Na łąkach piękna roślinność
"
I jeszcze przedzieranie się przez trawy na wale
"
I znów polnymi drogami...teraz w kierunku Pilchowa
"
Góry Pieprzowe i Sandomierz
-
DST
72.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
04:01
-
VAVG
17.93km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, więc wiadomo gdzie jadę :)
Ale żeby nie było non stop tego samego to odwiedzam dziś jeszcze Góry Pieprzowe .
Pogoda dalej bardzo ładna ale już na radarach widać nadchodzący front więc trzeba do plecaka zabrac coś przeciwdeszczowego . Od rana słoneczko, ciepełko i wiatr w plecy . W niedzielę ruch mniejszy więc do Sandomierza jadę najprostszą trasą przez Turbię, Zbydniów, Zaleszany a za Gorzycami odbijam w boczne drogi i nimi docieram aż pod most na Wiśle w Sandomierzu . po przejechaniu przez mostem odbijam w boczne drogi i nimi docieram pod Góry Pieprzowe , teraz jazda pod górkę wąwozem i kawałek dalej jestem już na punkcie widokowym . Stad rozpościera się piękny widok na Wisłę, Sandomierz i dalej na okolicę . Tu robię sobie odpoczynek krótki i cieszę się pięknym krajobrazem .. Piękny widok trochę psują widoczne już w oddali chmury burzowe . Trzeba więc ruszać dalej . Zjeżdżam wspomnianym wąwozem i jadę potem jeszcze na rynek Sandomierski . Tu jeszcze chwile kręcę się po pięknych uliczkach i czas wracać do domu bo zaczyna się pogoda psuć . Najbardziej martwi mnie co raz silniejszy wiatr który teraz nie będzie pomagał w jeździe a raczej przeszkadzał . Opuszczam Sandomierz i zaraz potem odbijam na Trześń i Sokolniki .. Teraz słońca już co raz mniej a wiatr mocny ale zmienił kierunek i o dziwo nie jedzie się tak źle, raz wieje z boku a raz nawet trochę z tyłu .. I tak docieram do Grębowa, tu odbijam na Stalową Wolę . . potem Jamnica i dalej już jadę asfaltem przez las, Wiatr teraz w twarz ale las mnie dobrze chroni . Dopiero w samym mieście odczuwam mocno siłe wiatru no ale do domu już rzut beretem . No i w końcu nie spadła ani kropla deszczu .
Przed Sandomierzem ...Białe łąki od stokrotek
"
W tle nie widoczna Wisła a dalej Góry Pieprzowe
"
I inne piękne wiosenne kwiaty
"
Wisła w Sandomierzu...po lewej Góry Pieprzowe
"
Góry Pieprzowe ...najnizsze w naszym kraju ale za to bardzo bardzo stare . Ponoc najstarsze w Polsce .
"
Góry Pieprzowe..są góry więc jest i singletrack :)
"
Góry Pieprzowe..widok na Wisłe i Sandomierz
"
Góry Pieprzowe...tu znajduje się też piękny rezerwat w którym możemy zobaczyć np 12 różnych odmian dzikiej róży w tym 2 rośnie tylko tu .
Część już kwitnie
"
"
"
Zabytki Sandomierz...Brama Opatowska i kościół pw Świętego Ducha
"
I piekne uliczki przy rynku
"
Do ujścia Sanu a powrót non stop wałami
-
DST
60.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
04:01
-
VAVG
14.94km/h
-
VMAX
26.00km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dalszy ciąg pięknej pogody majowej więc trzeba korzystać . No i na oczy coś tam widze więc tym bardziej nie ma co w domu siedzieć .
Wczoraj jeździłem po wałach nad Łęgiem a dziś chciałem pojechać w kierunku ujścia Sanu do Wisły asfaltami a wracać ile się da wałami przy Sanie .. Od rana ciepełko i słoneczko , wiatr coś tam wieje ale przynajmniej do połowy trasy będę go miał w plecy . Mijam miasto, potem most na Sanie i jadę w kierunku Radomyśla i dalej do Antoniowa . W Antoniowie zjeżdżam na polną drogę i zaraz jestem na wale przy Sanie . Teraz jadę jescze kawałek w kierunku północnym szutrem obok wału a zaraz już nie daleko odbijam w polną drogę która wiedzie wprost do ujścia Sanu do Wisły . Tu kilka fotek, chwila odpoczynku w cieniu drzew . To teraz czas wracać ale będę się starał jak najwięcej jechać szutrem przy wale a potem już wałem . Wracam więc do wspomnianego szutru i jadę nim aż do Pniowa . Tu stoi prom rzeczny który od kilku lat już nie działa . Śmigam dalej, sziter biegnie raz obok wału a raz na wale i tak aż pod most na Sanie w Radomyślu . Tu dosłownie kilkaset metrów asfaltu i jadę dalej wałem . Teraz juz nie szutrem a ścieżynka biegnąca po wale . . od teraz to już nie jest tak łatwo jechać bo trawa i roślinność na wale czasami sięga pasa i ciężko jechać a do tego ani grama cienia . Za to totalny spokój i cisza przerywana tylko śpiewem ptaków i brzęczenie chrabąszczy . Dla mnie to najpiękniejsza muzyka . . Dopiero kilkanaście km dalej napotykam zacienione miejsce . Zatrzymuję się na odpoczynek na na mały posiłek . . No i mi tyłek odpocznie bo na wałach czasami trzęsie bardzo . Po odpoczynku ruszam dalej .. Za jakieś 2 km docieram do mostu na Sanie który juz dziś raz przejeżdżałem . Tu tylko przecinam asfalt i jadę dalej wałem aż do miasta . Jeszcze kawałek przez miasto po DDR i jestem w domu .
Taki tam mały kolejowy urbex ...Stacja :) Kępie
"
W Antoniowie opuszczam asfalty i jadę teraz szutrem przy wale do ujścia Sanu
"
Pogoda i okoliczności przyrody piękne, szutry wygodne i aż by się chciało jechać prosto przed sobie aż do Annopola takim szutrem
"
Odbijam z szutru w polna droge i za chwilę jestem przy ujściu Sanu do Wisły
" /
Ujście Sanu ...po lewej San a po prawej Wisła...
" /
"
Wracam na wał i teraz juz prawie aż pod dom jadę po wale nad Sanem
"
Stara cegielnia
"
pniów...nie czynny prom na Sanie
"
W Radomyślu szutru przy wale się konczą ale ja dalej jadę wałem, czasami to ledwo rower widać bo roślinność na wale wysoka i gęsta
"
"
Uffff...wreszcie kawałek cienia na wale . Czas więc na odpoczynek i coś do jedzenia i picia
"
Kilka km przed Stalowa Wolą nad wałem i Sanem przebiega takie cos . Nie wiem co to jest ale być moze do gazociąg albo cos w tym stylu
"
"
Mini trip po okolicy plus burza
-
DST
46.00km
-
Teren
15.00km
-
VMAX
28.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po kilku dniach przerwy spowodowanej kiepskim stanem oczu ruszam znów w trasę . Się nie poddaję . W planach na dziś miałem trochę inną wycieczkę ale sezon majowo burzowy zweryfikował moje plany i postanowiłem ruszyć w inna, krótszą trasę .. Potem okazało się że i tą trasę musiałem skrócić bo burza nadciągała . Ale po kolei .
Ruszam koło 12, mijam miasto i jadę w kierunku Grębowa . Pogoda narazie ładna, jest ciepło bardzo i jedzie się teraz z wiatrem w plecy . W Grębowie odbijam w boczne drogi i jadę teraz w kierunku Zabrnia i dalej był plan na Sokolniki i Gorzyce a potem wałami nad Sanem i Wisłą .. Na telefonie jednak zauważyłem że trzeba plan zmienić bo z dwóch stron idą burze .. W Zabrniu odbijam w kierunku Zaleszan a jakiś czas potem zjeżdżam z asfaltu i jadę teraz przez las jakąś nową szutrówką . Po jakimś czasie szutrówka przechodzi w leśną droge a następnie w ścieżynke wijącą sie przez las . Chwilami trzeba było zejść z roweru i przebijać się przez gęste gałęzie . No ale w koncu wyjeżdżam z lasu i teraz jadę wałem nad rzeką Łęg . po jakimś czasie dojeżdżam do drogi z której odbiłem w las, jadę dosłownie 200 metrów asfaltem tylko po to aby mostem przejechać przez Łęg a potem znów zjeżdżam na wał . Kawałek jadę szutrówką biegnącą przy wale a potem już wałem.. I tak kilka km, jechało sie fajnie choć pod wiatr . Cieszyłem się jazdą przy pięknej przyrodzie aż tu nagle usłyszałem grzmoty i dopiero wtedy zauważyłem że z prawej strony nadchodzi szybko ciemna burzowa chmura . . Chwilowo z wału nie dało się zjechać bo z jednej strony rzeka a z drugiej małe stawy i teren podmokły . W końcu jest jakaś ledwo widoczna droga na którą zjeżdżam i za chwilę jestem już na asfalcie .. Wiatr teraz co raz silniejszy więc nie dało sie za bardzo przyśpieszyć . Docieram do Jamnicy i tam wjeżdżam na drogę główną, odbijam na Stalową Wole . Grzmi i wieje co raz mocniej, spada kilka kropel deszczu ale zaraz przestaje padać więc się nie zatrzymuję . Za Jamnicą droga biegnie juz przez las i właśnie zaraz na poczatku lasu zaczyna co raz mocniej padać . Odbijam wiec w leśny dukt i tu chowam się pod drzewami przed ulewą . Ubieram tez kurtkę przeciwdeszczowa . Stoję pod drzewami i czekam aż przestanie padać . W końcu deszcz słabnie a ja sobie przypominam dopiero teraz że po drugiej stronie drogi biegnie przez las droga szutrowa rowerowa . Śmigam więc szutrem teraz, tu nie pada na mnie deszcz bo chronia mnie drzewa . Dopiero jakis kilometr przed miastem zjezdżam na asfalt . Juz nie pada w więc mozna powiedzieć że praktycznie nie zmokłem / wycieczka krótka ale fajna no i pierwszy deszcz w tym roku zaliczony .
Za Zabrniem zjeżdżam z asfaltu w drogę szutrowa biegnąca przez las
"
Potem szuter się konczy i jadę leśna drogą
"
A potem ti juz ledwo widoczna leśna ścieżynka
"
Wreszcie wyjeżdżam na wał przy Łęgu
"
Trzeba się jeszcze przebić przez toru...a potem jeszcze raz tyle ze po drugiej stronie rzeki
"
jedzie pociag z daleka ...
" /
Najpierw szutrem obok wału ...
"
A potem juz wałem bo przyjemniej i bliżej przyrody
"
Piękna wiosna ...
"
Święto Flagi na rowerze
-
DST
49.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
16.33km/h
-
VMAX
26.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Merida Matts TFS XC 500-D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch dniach przerwy czas wrócić na trasy i uczcić naszą piękną biało czerwona flagę . Wieje dziś znacznie mniej niż wczoraj a i upał mniejszy ale i tak jest bardzo gorąco jak na początek maja .. Nie ma co przemęczać ( a szczególnie oczu ) , Unikać trzeba i wiatru i upału . Zostaje więc ruszyć w las .
Mijamm miasto, potem jadę do Rzeczycy Długiej i tam wjeżdżam w Lasy Lipskie . Narazie jadę asfaltami przez las, mijam Goliszowiec a potem jadę jeszcze wąskim asfaltem leśnym . W koncu zjeżdżam na szuter biegnący przez las i jadę nim około 4 km do innego wąskiego asfaltu leśnego . Nim docieram do osady Bania i tu odbijam w prawo i jadę dalej asfaltem przez las aby po kilku km znów zjechać na leśny szuter którym docieram do maleńkiej osady leśnej Kochany . Tu robię sobie odpoczynek w cieniu wielkiego dębu . Odpoczynek, mały posiłek i kilka fotek . Cisza i spokój . Nic tylko rozłożyć się pod starym drzewem i cieszyć się pięknem przyrody . . No ale czas ruszać dalej, teraz jadę jeszcze kawałek leśnym szutrem aż do cmentarza na którym pochowane są ofiary pacyfikacji Kochan przez niemców w czasie II wojny światowej . Zwierzęta niemieckie które nazywały siebie wyzszą rasą zabili w Kochanach 37 osób . Były to tylko osoby w podeszłym wieku i małe dzieci . Dorośli mieszkańcy wsi byli w tym czasie przy pracach w polu lub w lesie .. Pomodliłem się za zabitych i ruszam dalej . Teraz jadę kilka km dość piaszczystą drogą leśną i tak docieram do osady Lipowiec . Tu już wjezdżam na dobry leśny szuter którym jadę kilka km aż w końcu opuszczam Lasy Lipskie . Zaraz po wyjeździe z lasu wjeżdżam na asfalt i tak docieram do Jastkowic a potem już DDR do Pysznicy i do Stalowej Woli .
Lasy Lipskie...rozgałęzienie dróg . Na lewo droga na Lipę a prosto na Kruszynę i dalej na Kochany ..
"
Teraz kilka km szutrem przez las
"
Dziś Święto Flagi więc śmigam z flaga przyczepioną do plecaka
"
Lasy Lipskie..stawy w Kochanach
"
Lasy Lipskie . Kochany . Stary wielki dąb w w nim kapliczka Matki Boskiej
"
"
"
"